W Nowym Jorku utrzymywał się popyt na walory spółek finansowych. Czynnik Citigroup zadziałał nie tylko we wtorek, ale również następnego dnia chociaż z innego powodu niż 7,5-miliardowa inwestycja
emiratu Abu Zabi. Sesje środowe w Nowym Jorku, po silnych wzrostach na zamknięcie dzień wcześniej, zaczęły się od dużych zwyżek. Popyt na akcje Citigroup, największego pod względem aktywów banku w USA, nakręcały spekulacje o możliwej jego fuzji z Bank of America. Gorąco też było wokół Google, właściciela najpopularniejszej przeglądarki internetowej. Sprawiło to biuro maklerskie Bank of America Securities, które przewiduje dobre wyniki tej firmy w bieżącym kwartale. Do zakupu akcji inwestorów zachęcił również Donald Kohn, wiceprezes Rezerwy Federalnej. Stwierdził on, że ostatnie zakłócenia na rynkach finansowych mogą bardziej, niż sądził wcześniej, ograniczyć dopływ kredytów do firm i konsumentów. Z tego powodu odżyły nadzieje wielu inwestorów na kolejne cięcie stóp procentowych. Te oczekiwania wspierał spadek zamówień na dobra trwałego użytku oraz gorsza od prognoz sytuacja na rynku wtórnym domów, gdzie w ubiegłym miesiącu sprzedaż zmalała do najniższego poziomu od ośmiu lat. Ceny w ciągu roku poszły w dół o 5,1 proc. i była to największa obniżka, odkąd publikowane są te dane. W Europie indeksy rosły wszędzie, z wyjątkiem Islandii. Na pierwszym planie były wyniki spółek. Compass Group, największa na świecie firma cateringowa, drożała prawie 8 proc, gdyż w ciągu roku poprawiła zysk o 81 proc. i wypadła lepiej, niż przewidywali analitycy. Anglo Irish Bank, trzeci w Irlandii, zwiększył kapitalizację o 11 proc. Jego roczny zysk wzrósł 52 proc. Akcje Sage Group, producenta oprogramowania dla księgowości, zyskały blisko 10 proc. Rekomendacje windowały notowania banku UBS i British Airways. Na koniec dnia Dow Jones Stoxx 600 miał na plusie 2,77 proc. MSCI Asia Pacific Index nie podążył za Ameryką. Stracił 0,7 proc., bo spadły ceny metali, a wraz z nimi notowania firm wydobywczych.
Parkiet