Inflacja w 2008 roku wyniesie około 3,5 procent - powiedział w ubiegły piątek premier Donald Tusk w TVN24. Nie sprecyzował jednak, czy ma na myśli wskaźnik podawany przez GUS (w listopadzie wyniósł on 3,6 proc.), czy też inflację średnioroczną, na podstawie której szacowane są wpływy do budżetu. W budżecie na 2008 r. zapisano, że wskaźnik średnioroczny wyniesie 2,3 proc.
Bez względu na fakt, czy premier miał na myśli inflację konsumencką, czy też średnioroczną, taka prognoza oznacza, że Radzie Polityki Pieniężnej nie uda się zbić tempa wzrostu w granice środka celu inflacyjnego (który wynosi 2,5 proc.). To zaś będzie oznaczać, że na dwóch podwyżkach stóp cykl zaostrzania polityki pieniężnej się nie zakończy. Jednocześnie większa inflacja może spowodować, że wpływy do kasy państwa będą większe od zakładanych.
Pod warunkiem, że uda się osiągnąć zaplanowany w budżecie wzrost gospodarczy na poziomie 5,5 proc. PKB. Ale podwyżki stóp procentowych mogą znacznie spowolnić rozwój gospodarki.
Zdaniem premiera, można za to oczekiwać spadku bezrobocia. - Prognozy są dość jednoznaczne. Wyniesie ono około 10 procent - powiedział Donald Tusk. Taki wynik oznacza, że szybki spadek tego wskaźnika mamy już za sobą. Na koniec listopada odsetek osób bez pracy wynosił 11,2 proc. Na koniec grudnia 2006 r. stopa bezrobocia sięgała 14,9 proc.
Reuters