Tym samym nie zwiększyła się liczba członków rady nadzorczej słupskiej spółki z pięciu do sześciu.
Podczas obrad zaiskrzyło na linii mniejszościowi akcjonariusze – rodzina Pawlaków (to posiadacze walorów imiennych Plast-Boksu, które są uprzywilejowane i dają łącznie niemal 28 proc. w ogólnej liczbie głosów). Krzysztof Moska, dysponujący blisko 9 proc. głosów, twierdzi, że wiodący akcjonariusze nie uwzględniali wniosków mniejszych udziałowców, do których sam się zalicza. – Nie zgodzili się nawet na zmianę w programie posiedzenia, zaproponowaną przez jednego z drobnych inwestorów, tak żebyśmy mogli zapytać zarząd o sytuację w spółce – mówi Moska. Wskazuje, że z tego powodu nie brał udziału później w podejmowaniu uchwał.
Inwestor zrezygnował m.in. z próby wprowadzenia do nadzoru firmy swoich przedstawicieli, bo – jak twierdzi – i tak ich zdanie nie byłoby później respektowane. W interesie drobnych akcjonariuszy występuje też Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, które zabiega o „bardziej demokratyczny” skład rady nadzorczej Plast-Boksu.
Z braćmi Pawlakami nie udała nam się wczoraj skontaktować. Wcześniej wydawało się, że pomiędzy nimi i Moską jest wola współpracy. Główni udziałowcy mieli omówić m.in. rozszerzenie produkcji o nowe produkty. W zaistniałej sytuacji nie należy jednak oczekiwać szybkiego wprowadzenia zmian.
Tym samym pod znakiem zapytania stoi opublikowanie „ciekawych komunikatów”, które zapowiadał na łamach „Parkietu” kilka dni temu Waldemar Pawlak, członek zarządu Plast-Boksu.