Wielu analityków oczekiwało, że popyt ze strony zagranicznych instytucji umocni złotego (płacą bowiem za akcje nie w euro czy w dolarach, ale w krajowej walucie). Tak się jednak nie stało. W ubiegłym tygodniu polska waluta traciła na wartości (w ciągu 5 dni osłabiła się względem euro o 9 gr, sięgając 4,25 EUR/PLN).

Złotemu nie pomógł fakt, że inwestorzy instytucjonalni winni opłacić składany zapis na akcje PGE najpóźniej do końca terminu przyjmowania zapisów. Chodziło o niemałe pieniądze – bo akcje z tej puli warte są 5,1 mld zł. Z informacji ze spółki wynika, że zagranica może kupić mniej niż połowę walorów oferowanych instytucjom.

– Okazało się, że jedna prywatyzacja nie jest w stanie zahamować negatywnego trendu wynikającego z odwrotu inwestorów od rynków wschodzących – oceniają analitycy. Umocnienie złotego można było zobaczyć wprawdzie w czwartek po południu – ale większość dilerów jest zdania, że wynikało ono bardziej z reakcji rynków na pozytywne dane o PKB USA.

Zmienność na rynkach powoduje jednak, że największe światowe banki nie są jednomyślne, ile będziemy płacić za euro pod koniec tego i przyszłego roku. Wprawdzie nikt już nie prognozuje osłabienia złotego do poziomu 5 zł za euro, ale jednak rozbieżności są znaczne. Optymiści uważają, że jeszcze w tym roku złoty umocni się do 3,8 zł za euro, pesymiści stawiają na zbliżony poziom do obecnego bądź nawet osłabienie do poziomu 4,43 zł za euro.

Wszyscy sugerują jednak, że w przyszłym roku obserwować będziemy umocnienie naszej waluty. Decydujący wpływ będzie miało przy tym wychodzenie gospodarki światowej z recesji.