Co nie podobało się Komisji? – Zastrzeżenia budził m.in. brak informacji o rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania – mówi Marta Chmielewska-Racławska.
Chodzi o roczną stawkę oprocentowania danego produktu finansowego z uwzględnieniem wszelkich kosztów, jakie na rzecz banku czy innej instytucji ponosi klient. – Zwracaliśmy też uwagę na nierzetelną informację o możliwych do osiągnięcia korzyściach wynikających z podpisywanej przez klienta umowy. Dotyczyło to produktów o charakterze depozytowym, w tym tzw. polisolokat – dodaje przedstawicielka KNF. Komisja miała też wątpliwości co do przekazywanych informacji dotyczących charakteru i zakresu gwarancji, jaką otrzymuje klient, wynikającej z podpisywanej umowy.
Na szczycie hossy KNF miała zastrzeżenia do wielu reklam TFI. Teraz takich kampanii jest jak na lekarstwo. Jak ocenia je nadzór? – Większość jest zgodna z naszymi zaleceniami dotyczącymi rzetelnego przekazu, prezentowania wyniku w długim okresie i informowania o ryzyku, jakie wiąże się z inwestowaniem. Wydaje się jednak, że, pamiętając trudne dla branży 2008 r. i część 2009 r., TFI powinny zachować szczególną ostrożność i rozwagę w tworzeniu kampanii – mówiła niedawno Marta Chmielewska-Racławska.