[b]Jak pan oceni pomysł Skarbu Państwa, aby zapisy inwestorów indywidualnych na pewną pulę oferowanych akcji nie podlegały redukcji?[/b]
Każdy inwestor miałby wtedy zagwarantowaną niewielką liczbę papierów, które kupi. To krok w dobrym kierunku i pomysł godny rozważenia. W pewien sposób byłby to powrót do lokat prywatyzacyjnych, jakie mieliśmy podczas prywatyzacji PKO BP. W kontekście jeszcze kilku dużych ofert spółek państwowych, które są planowane, warto wrócić do tego pomysłu.
[b]Dlaczego to jest lepsze rozwiązanie? Kolejek pod punktami obsługi klientów domów maklerskich przecież nie unikniemy?[/b]
Jeśli zależy nam na szerokim zainteresowaniu społeczeństwa rynkiem kapitałowym (w ofercie lokat prywatyzacyjnych PKO BP wzięło udział ponad 65 tys. inwestorów – red.), to trzeba ludziom zagwarantować odpowiednią alokację walorów. Owszem, idziemy wtedy w kierunku kolejek pod biurami maklerskimi i zasady kto pierwszy, ten lepszy. Inaczej się jednak nie da. Pod względem logistycznym jest to duże przedsięwzięcie, ale jak pokazał przykład prywatyzacji PKO BP, odpowiednio przygotowana akcja kończy się sukcesem.
[b]Jak duża powinna być taka gwarantowana pula walorów dla indywidualnych graczy?[/b]