Polska waluta straciła wobec euro niemal 3 proc. i zamiast 4,04 zł za unijny pieniądz płacimy już 4,16 zł.
Obniżenie ratingu dla Grecji przez agencję ratingową Fitch z A- do BBB+ wywołało odwrót inwestorów od krajów naszego regionu. Rząd w Atenach w październiku zaskoczył rynki podając, że deficyt sektora finansów publicznych sięgnąć może 12,7 proc. Złoty dodatkowo osłabił się po słabszych wynikach eksportu. W październiku Polska zanotowała 1 mld euro deficytu w obrotach bieżących bilansu płatniczego. Analitycy oczekiwali niedoboru na poziomie 100 mln euro.
Ekonomiści ankietowani przez Bloomberga sugerują jednak, że polska waluta będzie się umacniać. Średnia prognoz na koniec I kwartału 2010 r. to 4,03 złote za euro, na koniec przyszłego roku już 3,78 euro/zł. Najwięksi optymiści (jak Calyon) oceniają, że złoty umocni się do 3,9 na koniec marca i 3,5 euro/zł na koniec grudnia 2010 r. Nie brakuje jednak analityków, którzy oczekują, że aprecjacja będzie niewielka. JP Morgan i Danske Bank prognozują, że na koniec pierwszego kwartału 2010 r. za euro zapłacimy 4,1 zł.
Zdaniem dużej części ekonomistów złotego wspierać będą mimo wszystko dobre wyniki polskiej gospodarki. Analitycy Goldmana Sachsa na liście ośmiu najlepszych inwestycji na 2010 r. umieścili np. grę na umocnienie złotego względem jena. Ich zdaniem problemy Dubaju ograniczą skłonność inwestorów do ryzyka i pożyczanie pieniędzy na rynku japońskim po niskiej stopie procentowej na bardziej rentowne projekty, co sprawi, że jen się osłabi. Z drugiej strony, analitycy Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska zauważają, że ograniczenie inwestycji portfelowych finansowanych na rynkach o niskim koszcie pieniądza zmniejszać może skalę umocnienia złotego.
W najbliższych kilkunastu dniach analitycy wypatrywać będą „efektu kantorowego” – czyli zwiększonego napływu walut od emigrantów przed świętami Bożego Narodzenia. „Czynnik ten był niewidoczny w ubiegłym roku, gdy przeważyła awersja do ryzyka związana ze światowym kryzysem. Teraz efekt kantorowy może wspierać złotego” – oceniają ekonomiści Banku BPH.