20 lipca upływa termin, w którym domy maklerski po raz pierwszy muszą przesłać do Komisji Nadzoru Finansowego raporty na temat wypełniania wymogów kapitałowych obliczanych w nowy sposób. Obecnie większość brokerów pracuje nad odpowiednim zdefiniowaniem różnego rodzaju czynników ryzyka i oblicza środki, jakimi powinni dysponować na jego pokrycie. Ponieważ po raz pierwszy stosowane będą wytyczne z nowego rozporządzenia, bazującego na przepisach unijnych, wynik obliczeń dla wielu podmiotów może być przykrą niespodzianką.
[srodtytul]Różne wątpliwości[/srodtytul]
Dotychczasowe regulacje uzależniały w dużej mierze poziom wymaganych kapitałów od skali działalności i przychodów. Zgodnie z przepisami, które weszły w życie w czerwcu tego roku, kapitały nie mogą być niższe niż tzw. całkowity wymóg kapitałowy, przy którego obliczaniu uwzględnia się to, w jakim stopniu dany podmiot podatny jest na różne niekorzystne czynniki. Chodzi m.in. o ryzyko związane ze spadkiem kursu instrumentów finansowych, wahania kursów walut i poziomu stóp procentowych, niewypłacalność kontrahenta czy poniesienie straty.
Na przykład w przypadku ryzyka operacyjnego minimalny poziom kapitałów, jaki powinien utrzymywać dom maklerski, zależy od jego historycznych wyników (im wyższe zyski, tym wyższe wymogi). Część biur zauważyła już, że przy ich wyliczaniu nie są uwzględniane opłaty pobierane przez GPW i Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych, co może zawyżyć dane – a tym samym zwiększyć potrzeby kapitałowe.
Innym problemem może być fakt, że rozporządzenie ministra finansów nakłada na domy maklerskie konieczność tworzenia nowych procedur związanych z oceną ryzyka, mimo że podobne procedury może mieć już bank właściciel.