Po bardzo dobrym maju i nieco gorszym czerwcu początek lipca na GPW zaczął się dość niemrawo. Dzienne obroty akcjami nie przekraczały 1,5 mld zł. Dla porównania – rekord (ustanowiony w dniu debiutu PZU 12 maja tego roku) wynosi 6,7 mld zł. W komentarzach analityków coraz częściej pojawiało się słowo „wakacje”.
Sytuacja poprawiła się w ostatnim tygodniu, kiedy tylko w czwartek obroty akcjami na sesji sięgnęły 2,4 mld zł. W piątek zawarto transakcje opiewające na 1,7 mld zł. Od początku miesiąca wartość handlu akcjami wyniosła 23,6 mld zł, wobec 31,9 mld zł w czerwcu i rekordowych 53 mld zł w maju. Wciąż jednak do końca miesiąca pozostaje pięć sesji, co oznacza, że statystyki obrotów nie powinny odbiegać od pozostałych „normalnych” miesięcy roku. Czy rzeczywiście wakacyjne wyjazdy ograniczają zatem aktywność inwestorów?
[srodtytul]Zagranica ruszyła[/srodtytul]
Przedstawiciele domów maklerskich podkreślają, że marazm na początku lipca niekoniecznie był wynikiem urlopów.– Rzeczywiście, wolumeny były niskie aż do ubiegłego tygodnia. Wynika to raczej z kwestii globalnych i ogólnej niechęci do inwestowania na rynkach emerging markets. Dopiero ostatnio przepływ funduszy z USA do Europy za sprawą lepszych danych makroekonomicznych (jak chociażby PKB Wielkiej Brytanii) oraz „granie” pod wynik stress testów dla europejskiego sektora bankowego pobudziły koniunkturę – mówi jeden z szefów biur.
[srodtytul]Zawsze na posterunku[/srodtytul]