Tymczasem ustawa o funduszach inwestycyjnych wymaga, by było ich co najmniej dwóch. Komisja Nadzoru Finansowego mówi w takich sytuacjach, że wakat towarzystwo powinno uzupełnić „bez zbędnej zwłoki”.

W tej chwili w TFI wciąż pracuje dwóch doradców. Sęk w tym, że jeden z nich został ukarany dwa tygodnie temu przez KNF odebraniem licencji. Nadzór zarzuca mu (i kilku innym osobom), że w sierpniu 2008 r., gdy był zatrudniony w Millennium TFI, wykorzystał poufne informacje z PGNiG o pogorszeniu wyników finansowych.

Jak ustaliliśmy, chodzi o Mirosława Dziółko, członka zarządu i zarządzającego głównie funduszami akcji i mieszanymi. Proces odwoławczy, na który zarządzający może się zdecydować, chcąc zachować licencję, trwa zwykle kilka miesięcy. W tym czasie jego uprawnienia byłyby ważne niezależnie od ostatecznych rozstrzygnięć. Jeśli jednak nie zdecyduje się na odwołanie lub wcześniej rozstanie się z firmą, Millennium TFI będzie miało kłopot.

– Do czasu otrzymania decyzji Urzędu KNF nie komentujemy tej sprawy – ucina Wojciech Kaczorowski, rzecznik grupy Banku Millennium.Millennium TFI już raz na gwałt szukało doradcy z licencją. Wczesnym latem 2009 r. z firmy odszedł Maciej Bombol. Wówczas uzupełnienie zespołu zajęło kilka tygodni. Dołączył ostatecznie do niego Łukasz Kołaczkowski – z Domu Maklerskiego Millennium.