Fundusze małych i średnich firm przestały zawodzić. Jak długo?

W tym roku większość „misiów” wypada lepiej od giełdowych indeksów. Niewykluczone, że zarządzający wyczyścili już portfele ze słabych spółek, z którymi zostali po bessie, i teraz próbują walczyć z rynkiem. Ale nie brakuje głosów, że sukcesy są chwilowe

Publikacja: 02.10.2010 10:10

Fundusze małych i średnich firm przestały zawodzić. Jak długo?

Foto: GG Parkiet

Tak zwane misie do niedawna zawodziły. Spośród czterech najdłużej działających funduszy akcji małych i średnich spółek w ostatnich czterech latach trzy są na minusach przekraczających 10 proc., podczas gdy indeksy mniejszych firm wyszły już mniej więcej na zero. WIG zyskał ok. 2 proc.

W tym roku większość funduszy akcji małych i średnich spółek radzi sobie jednak bardzo dobrze. Jeśli spojrzymy na okres od początku tego roku, lepiej od benchmarku, który jest 9 proc. na plusie, wypada 13 z 16 podmiotów, w tym trzy z tych najdłużej działających. Czy to oznacza, że zarządzający zdążyli już uporządkować portfele po bessie i są one teraz dobrze przygotowane, by korzystać z ożywienia gospodarczego i nie tylko odrobić straty, lecz także przynosić sowite zyski klientom TFI? Eksperci uważają, że nie jest to wcale takie pewne. Teraz w „misiach” zgromadzonych jest 2,5 mld zł. W szczycie hossy, w połowie 2007 r., było to 8,5 mld zł, choć działało mniej więcej o połowę funduszy mniej.

[srodtytul]Duże straty[/srodtytul]

Benchmark dla funduszy akcji małych i średnich spółek liczony przez firmę Analizy Online jest obecnie mniej więcej na tym samym poziomie, co 1 września 2006 r. Chodzi o kombinację indeksów mWIG40 (70 proc.) i sWIG80 (20 proc.) oraz stawki rynku pieniężnego (jednomiesięczny WIBID – 10 proc.). Przez cały ten okres działają cztery „misie”: PKO, ING, Pioneer Pekao oraz DWS. ING Średnich i Małych Spółek jest 14 proc. na minusie. Pioneer MiŚ Spółek Rynku Polskiego jest 21 proc. pod kreską. DWS Top 25 Małych Spółek odnotował stratę rzędu 32 proc.

Przyczyny słabych wyników w tym czasie wynikają przede wszystkim z masowej ucieczki klientów z tego rodzaju funduszy w czasie bessy. Zarządzający musieli zdobywać gotówkę na wypłaty, czyli na gwałt pozbywać się akcji. – W takim tempie można sprzedać tylko te najlepsze, i to po relatywnie niskich cenach. To przynosi straty funduszowi.

„Misie” stały się ofiarą własnego sukcesu, czyli ogromnego napływu kapitału do tego segmentu w końcowej fazie hossy w I połowie 2007 r. – mówi Grzegorz Pułkotycki, dyrektor ds. analiz w Domu Maklerskim BZ WBK. To negatywnie odbijało się na funduszach i po bessie, ponieważ w portfelach zostały słabsze spółki, których akcje drożały wolniej niż pozostałych. Straty odrabiane były wolniej.Przedstawiciele ING TFI i Pioneer Pekao TFI nie udzielili nam komentarza w tej sprawie.

– Portfel akcyjny na koniec 2007 r. był ryzykowny, zawierał głównie najmniejsze spółki. Wprawdzie w swoich prognozach przypisywaliśmy pewne prawdopodobieństwo scenariuszowi korekty rynkowej, ale nie spodziewaliśmy się aż tak dużej przeceny przy jednoczesnym ograniczeniu płynności – przyznaje Łukasz Hejak, zarządzający w DWS TFI. Twierdzi, że umorzenia nie wymuszały sprzedaży spółek o dobrych fundamentach. Hejak to czwarty zarządzający „misiem” w ciągu czterech lat. – Zbyt częste zmiany osobowe nie sprzyjają zazwyczaj osiąganiu ponadprzeciętnych wyników – przyznaje Jarosław Niedzielewski, zarządzający w DWS TFI.

Jedynie PKO Akcji MiŚ Spółek jest na plusie, i to sporym – 45 proc. – W 2007 r. dokonaliśmy trafnej selekcji spółek, których wzrost był blisko dwukrotnie większy niż sWIG80. W okresie bessy nie bez znaczenia było utrzymywanie przez zarządzających odpowiedniej płynności funduszu, która pozwoliła stabilnie zarządzać strukturą portfela – komentuje Magdalena Zajączkowska-Ejsymont, zastępca dyrektora departamentu zarządzania portfelami akcyjnymi. – Teraz też dokonujemy dobrej selekcji. Potwierdzają to m.in. ogłoszone wezwania na akcje Multimediów, Ruchu czy Tety, które miały znaczący udział w portfelu funduszu.

[srodtytul]Portfele (nie do końca) czyste[/srodtytul]

W skali ostatnich dwóch lat większość „misiów” także nie daje powodów do zadowolenia klientom. Lepiej od benchmarku, który zyskał w tym czasie 15 proc., wypadają cztery fundusze z 16. Dwa są nawet pod kreską.Dlaczego odwrotnie jest, jeśli spojrzymy na wyniki tylko w tym roku? – Tu zadecydowała głównie selekcja spółek. W wielu funduszach znaczna część aktywów została ulokowana w spółki niewchodzące w skład benchmarku. W portfelach znajdziemy spółki o bardzo małej kapitalizacji oraz spółki zagraniczne – komentuje Anna Zalewska, analityczka Analiz Online. – W kilku przypadkach decydujący wpływ miała również aktywna alokacja środków, jak w przypadku obecnego lidera Allianz Akcji MiŚ Spółek, w którym zarządzający stosowali m.in. hedging portfela kontraktami.

Eksperci przyznają, że m.in. dzięki poszukiwaniu przez zarządzających ciekawych inwestycji jest szansa, że dalej fundusze będą wygrywały z rynkiem i straty wkrótce zostaną odrobione, nawet z nawiązką.– Poprawa warunków płynnościowych i ponad półtora roku, jakie upłynęło od dołka giełdowej koniunktury, to wystarczający czas, aby zarządzający zdążyli uporządkować swoje portfele inwestycyjne i skupić się na selekcji najbardziej perspektywicznych spółek – ocenia Grzegorz Pułkotycki, dyrektor ds. analiz w Domu Maklerskim BZ WBK.

– Na początku 2009 r. wychodziliśmy z niektórych najbardziej ryzykownych inwestycji, co było efektem podjęcia decyzji o przemodelowaniu portfela. Pozbyliśmy się m.in. Techmeksu, Beef-Sanu czy Internet Group – zapewnia na przykład Łukasz Hejak z DWS TFI.

– Po tegorocznych wynikach można wnioskować, że zarządzający zrobili porządek w portfelach. Jednak z drugiej strony często na początku fal wzrostowych zyskują relatywnie dużo tzw. spółki śmieciowe. Dlatego nie można wykluczyć, że część tegorocznego wyniku „zrobiły” słabsze spółki, które zostały w portfelach po bessie, a których potencjał wzrostu już się wyczerpał – zauważa Robert Nejman, zarządzający funduszem Gandalf Aktywnej Alokacji w MCI Capital TFI. – Tak czy inaczej, nawet jeżeli portfele są już wypełnione dobrymi, płynnymi spółkami, problem umorzeń jednostek i konieczności wyprzedania tych najlepszych pozycji wróci wraz z kolejną bessą.

Wielu specjalistów ocenia, że generalnie nadchodzi dobry czas dla segmentu „maluchów”. – Podtrzymanie obecnych, pozytywnych tendencji w gospodarce premiować będzie szerokie grono małych i średnich firm. To właśnie one notują największą poprawę zysków w okresach wzrostu gospodarczego i w efekcie mają szanse zachowywać się lepiej od szerokiego rynku akcji – tłumaczy na przykład Grzegorz Pułkotycki. Nie brakuje jednak głosów, że obecny trend w gospodarce zostanie przerwany. [ramka][b]TomaszKorab - wiceprezes opera TFI[/b]

Przed nami dobry czas dla małych i średnich spółek. Na ożywieniu gospodarczym korzysta głównie właśnie ten segment rynku, szczególnie w takich krajach jak Polska, czyli z dużą konsumpcją wewnętrzną i stosunkowo młodym społeczeństwem. W okresie prosperity będą tu więcej zyskiwać indeksy sWIG80 czy mWIG40 niż WIG20. Odwrotnie jest w czasie recesji czy spowolnienia gospodarczego, co pokazała m.in. ostatnia bessa. W fundusze akcji małych i średnich spółek trzeba jednak inwestować długoterminowo, na okres nawet dziesięciu lat, pamiętając o ryzyku. Bo nigdy, dzisiaj też, nie można wykluczyć, że w gospodarce i na rynkach pojawią się turbulencje, a wtedy straty „misiów” będą relatywnie duże. Dlatego zalecałbym inwestować w „misie” nie więcej niż 20–30 proc. kapitału. Przy tym ważne jest obserwowanie historycznych wyników funduszy, porównywanie konkurencyjnych i wybieranie tych, które w miarę systematycznie są na niezłych pozycjach.

[b]JarosławLis - zarządzający w Union Investment TFI [/b]

Zaskakująco dobre na tle giełdowych indeksów tegoroczne wyniki funduszy są raczej nie do powtórzenia w kolejnych latach. Wynikają przede wszystkim z dobrej selekcji spółek na tzw. płaskim rynku, czyli w trendzie bocznym. Jednak selekcja nie ma większego wpływu na wynik, gdy rynek wyraźnie rośnie lub wyraźnie spada. Wtedy trudno bić benchmark. Liczy się wówczas głównie alokacja. W 2008 roku dobrze wypadły „misie”, które miały po prostu mało akcji, a w 2009 r. te, które miały ich sporo. Przy tym w biciu benchmarku przy wyraźnych trendach na rynku przeszkadzają przepływy kapitału w funduszach. W hossie klienci wpłacają dużo pieniędzy do „misiów” i przez to rozwadniają kapitał, co nie pozwala utrzymywać stale wysokiej alokacji. W bessie odwrotnie – klienci wypłacają i przez to trudno utrzymać wysoki poziom gotówki w portfelu. Bieżący rok – ze względu na realne możliwości wyraźnego bicia benchmarku – jest doskonały do oceny jakości pracy poszczególnych zarządzających. [/ramka]

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy