Salomon Smith Barney
Jacek Dzierwa, który zajmuje się polskimi spółkami w Salomon Smith Barney w Londynie, nie chce wdawać się w prognozowanie WIG. W przypadku wszystkich nieustabilizowanych rynków nowych - mówi - formułowanie długoterminowych prognoz jest kuszeniem losu i to niezależnie od tego, jak dobre są ich wskaźniki fundamentalne.Najważniejszym i najbardziej pozytywnym wydarzeniem 1999 r. dla polskiej giełdy będzie, jego zdaniem, reforma systemu emerytalnego i powstanie funduszy emerytalnych, które zaczną inwestować już od 1 kwietnia, co oznacza, że w pierwszym roku ich działalności na rynek powinno napłynąć około 4 mld zł. W przyszłości pokaźna część ich środków zapewne wpłynie na rynek akcji.Miniony rok wykazał jednak - mówi J. Dzierwa - że Polska jest jeszcze rynkiem nowym, w pełnym tego słowa znaczeniu. Mimo bardzo korzystnych wskaźników makroekonomicznych, gdy nastąpił kryzys w Rosji, nikt nie patrzył na wysokie polskie tempo wzrostu i spadającą inflację, inwestorzy odruchowo zareagowali na położenie geograficzne i stereotyp "rynków nowych". Późniejsze niespodzianki ze strony samych spółek ten odruch pogłębiły.Zdaniem rozmówcy PARKIETU, niskim notowaniom na warszawskiej giełdzie winna jest nie tylko Rosja. Od paru lat inwestorzy i analitycy zwracali uwagę na to, że rentowność polskich spółek giełdowych pozostawia wiele do życzenia, nawet w porównaniu z Węgrami. - Wielu moich klientów, reprezentujących wielkie fundusze inwestycyjne, ciągle pyta, jak to jest możliwe, że w polskich spółkach wartość sprzedaży wzrasta, a zysk nie - mówi J. Dzierwa. - Zarządy wielu spółek giełdowych - twierdzi - narzekają na zawyżony kurs złotego, nie zdają sobie jednak sprawy, że przyczyny trudności tkwią w samych spółkach i sprowadzają się najczęściej do przerostu zatrudnienia oraz niskiej wydajności pracy. Widać to zwłaszcza w porównaniu z zaczynającymi w Polsce od zera spółkami zagranicznymi. Przykładem tego może być np. produkcja ciągników Lamborghini w Lublinie, przy której zatrudniono świetnie przeszkolonych, młodych robotników, uzyskując wydajność pracy wielokrotnie większą, niż w Ursusie.Dążenie do konsolidacji, traktowanej jako droga do poprawy konkurencyjności wobec wkraczających na polski rynek spółek zagranicznych, jest uzasadnione, ale zarządy nie potrafią wykorzystać efektów takiej integracji.W powijakach - stwierdza nasz rozmówca - jest nadzór właścicielski i przestrzeganie zasady informowania inwestorów o wszystkich istotnych dla spółki wydarzeniach. Pod tym względem polskie spółki giełdowe prezentują się znacznie gorzej niż inne w Europie Środkowej. W tamtych krajach analitykom i inwestorom przesyłane są nie tylko oficjalne sprawozdania okresowe, ale również dane wewnętrzne. Praktycznie nie istnieje sztuka podtrzymywania kontaktów z inwestorami.Spytany, jak na spółki giełdowe wpłynie spodziewany w 1999 r. spadek stopy wzrostu PKB, rozmówca PARKIETU wyraził nadzieję, że stanie się do dla nich bodźcem wymuszającym lepszą przejrzystość finansową i restrukturyzację wewnętrzną. Pobudzić zarządy do restrukturyzacji mogą jednak - jego zdaniem - również inwestujące na giełdzie fundusze emerytalne, zwłaszcza te, które będą prowadzone przez zagraniczne instytucje finansowe.
Praktycznie nie istnieje sztuka podtrzymywania kontaktów z inwestorami.