Bez krawata
I znów PAP doniósł, że jak zwykle rybacy spędzą sylwestra na Morzu Ochockim w pogoni na mintajem. I znów odechciało mi się wszelkich noworocznych uciech. Wyobraźcie sobie: arktyczne sztormy, tony lodu na pokładach, trudności z wypiciem toastu, bo nie tylko przechyły, ale również inna strefa czasowa: a zatem dwa Nowe Roki - w czasie polskim i lokalnym. Nieprzychylni Rosjanie, pilnie baczący, by nasi nie złowili za dużo, a od czasu do czasu aresztujący polskie trawlery. Niszcząca nuda nie kończącego się orania morza, monotonny hałas i wibracje maszyny. Te same twarze, te same gadki, nawet układy kart w brydżu zaczynają się powtarzać... I ponure poradzieckie porty "Dalniewo Wostoka", brudne, zapite, pełne wraków okrętów dawnej floty ojczyźnianej mającej ongiś bronić "rodiny" przed napaścią amerykańskich imperialistów. Panienki takie, że strach pomyśleć, nie mówiąc już o czymkolwiek innym... Ech, szkoda gadać.Polska klasa "polytyczno-byznesowa" spędzi sylwestra na wytworno-potwornych balach - zgodnie z tradycją i też jak zwykle. Będą fraki, pióra, ogólne buzi, a wodzowie przemówią do narodu albo swoich narodów. Tabuny pierwszych dam zapiszczą unisono, gdy strzelą korki szampanów, no, raczej win musujących. Barszczyk, kac, klinik, dogrywka i... już. Sznyt uśmiechniętej kolorowej prasy, telewizyjno-kobiecej.Na Kurpiach, powinno być "Kurpsiach", chłopy sie napijo, a potem bedom babom wlewać do chałup wode (kubłami!) z popiołem, coby sprawdzić, jako se baby radzom ze spsątaniem - cyli jakie som gospodynie. Mozna tez okna białom kraskom pomalować, która pirsa umyje - lepsiejsa gospodyni. Korki nie strzelom - naród tamtejsy pobozny, samogonu nie gazuje. Wiary praojców pilnuje: jak ślub, to pana młodego biją dopiero po mszy, żeby w grzechu nie bić. Strzelą za to petardy, urwie kilka palców - ale bez tego zabawy ni ma.Ja też bym się napił, ale korzonki (nerwowe!) ukarały mnie stanem zapalnym i nastrój mało "wystrzałowy". Może program telewizyjny mnie dobije, albo bigos ze świąt, choć ciągle się gotuje (bigos, oczywiście). Zgryźliwy się robię.Żadnych prognoz, za to życzenie. Ale najpierw historyjka: w szalecie pod rondem Jerozolimskie-Marszałkowska wielki napis z żądaniem zapłaty, bo... kontrola elektroniczna. Człowiek kuli się w sobie ze strachu i wszystkiego się odechciewa. Mimo to korzystam, postanawiam nie zapłacić - sprawdzę tę kontrolę elektroniczną. Działa! Z pakamery wyskakuje pisuardessa (to ta elektronika!) i podniesionym głosem domaga się zapłaty. "Nawet porządnie taki wygląda, choć bez krawata, a grosza żałuje. Co ta trasmorfacja (tak ma być) z ludziami porobiła.Nawet tak fundamentalna instytucja dla funkcjonowania społeczeństwa okazała się elektronicznie "na podób".A teraz życzenia. Najpierw sobie - niech szlag trafi korzonki. Teraz dla reszty: żeby nic nie było "na podób" w naszym kraju, jak ze wspomnianą elektroniczną kontrolą. Niech będzie naprawdę: prawdziwych reform, prawdziwych pieniędzy, prawdziwego rządu. I niech wszyscy będą młodzi, piękni i mądrzy. Pa, kończę - Naczelny otwiera szampana... no, wino musujące.
KRZYSZTOF MIKA
(pisane przed sylwestrem)