Większość polskich akcji, w tym walory spó-łek o największej kapitalizacji, ciągle cieszą się niewielkim zainteresowaniem inwestorów. Nie ma się czemu dziwić, biorąc pod uwagę styczniowe wyniki gospodarki oraz zapowiadaną eskalację protestacyjnej anarchii na polskich drogach. Jednak porównując zmienność wartości indeksów polskiej giełdy z zachowaniem się wskaźników we Frankfurcie czy w Londynie, można powiedzieć, że rynek warszawski konsoliduje się. Uważam jednak, że poziom cen, na którym wspomniana konsolidacja się odbywa, skłania do opinii, że jest to raczej "cisza przed burzą". Można powiedzieć, że mamy do czynienia ze swoistą "negatywną dywergencją" pomiędzy wymową sytuacji polityczno-gospodarczej w kraju a zachowaniem się WIG-u. Wydaje się bowiem, że główny indeks polskiej giełdy powinien spadać - on tymczasem porusza się w trendzie bocznym. Ta tendencja wynika wprost ze zwiększonego zainteresowania spółkami mniejszymi z parkietu podstawowego, które znajdują się bądź mogą się znaleźć w orbicie zainteresowania potencjalnych inwestorów strategicznych. Cóż jednak stanie się w momencie, kiedy oczekiwania się nie spełnią, a wątpliwości rozwieją? Warto przytoczyć choćby ostatnie spekulacje akcjami Sokołowa i Koła. Trudno w najbliższych tygodniach oczekiwać innych pozytywnych bodźców dla giełdowej koniunktury - nie będą to zapewne, ani wyniki spółek ani też decyzje RPP. Według mnie silny opór dla indeksu WIG, jakim jest szczyt z 11 stycznia, nie zostanie znacząco pokonany w najbliższych 2-3 tygodniach, co więcej, oczekuję w tym czasie zakończenia rozpoczętego w październiku ubiegłego roku cyklu wzrostowego w postaci lokalnego dna w okolicach 13 000 punktów. Jednak sądzę, że perspektywa inwestycyjnego "uderzenia" ze strony PTE pozwoli na kontynuację trendu wzrostowego w następnych miesiącach.
.