Na głównych giełdach światowych trwa festiwal wzrostów, a zachowanie naszego rynku, który ospale i z opóźnieniem zaczął piąć się w górę, nie przesądza, czy w powszechnym entuzjazmie zagranica zdąży zawitać w nasze progi. Wysokie zyski możliwe do zrealizowania "u siebie" nie zachęcają do takiej decyzji. Tym bardziej że wybór przedmiotu inwestycji nie jest tak prosty - banki narzekają na nowe obciążenia, spółki nie publikują prognoz, a nawet polowanie na ofiary przejęć może skończyć się przykrą niespodzianką. Dodatkowo jeszcze ryzyko walutowe. Ale pomimo rozczarowania rynkiem uważam, że nasze perspektywy na przyszłość są lepsze niż wczoraj, przynajmniej z dwu powodów.Poprawiły się nastroje w Europie - szczególnie w Niemczech zapanowała wielka radość, która wypchnęła indeks wysoko w górę. Rzadko zdarza się, by jeden człowiek zdołał spowodować takie zachowanie rynku. Tym razem niemiecki minister finansów podając się do dymisji spowodował poprawę perspektyw gospodarczych w całej UE. Prowadzona przez niego polityka dostosowana była raczej do wyimaginowanego "świata prostych reguł ekonomicznych", niż do realiów współczesnego rynku, czy choćby pragmatycznego spojrzenia na gospodarkę socjaldemokracji zachodnioeuropejskich. To jego osobę wiązano z słabością EURO, zagrożeniem ucieczką niemieckich firm do innych krajów i wzrostem bezrobocia. Ta dymisja oznacza lepsze perspektywy dla gospodarki niemieckiej i pośrednio dla naszej, powiązanej silnie z UE gospodarki.Drugi powód, to przyjęcie do NATO. Powiedzmy szczerze - gdyby 20 lat temu zapytać przechodniów, czy bardziej prawdopodobne jest nawiązanie kontaktów z UFO, czy obecność Polski w NATO, to oba pytania potraktowano by jako żart (choć to z UFO może poważnie). Od dziś inwestowanie u nas obarczone jest znacząco niższym ryzykiem geopolitycznym i będzie to mieć wpływ, w dłuższym horyzoncie, na strumień płynących do nas inwestycji, w tym trafiających na naszą giełdę.

.