Pierwsza od 15 lat wizyta chińskiego premiera Zhu Rongji w Stanach Zjednoczonych nie zakończy się oczekiwanym porozumieniem, dzięki któremu Chiny uzyskałyby amerykańskie poparcie w staraniach o członkostwo w Światowej Organizacji Handlu.
Negocjacje w sprawie członkostwa Chin w WTO i otwarcia przez to największe rozwijające się państwo swojego rynku trwały do ostatniej chwili. Największe różnice w poglądach dotyczyły otwarcia chińskiego rynku rolnego.Chiny jednak jeszcze przed oficjalnym spotkaniem premiera z prezydentem w Białym Domu pokazały gesty dobrej woli. Zakazały państwowym urzędom używania pirackiego oprogramowania i zgodziły się znieść zakaz importu zboża i cytrusów z USA.Porozumienie w sprawie członkostwa Chin w WTO legitymizowałoby gospodarczy program rządu premiera Zhu. On sam nie jest w łatwej sytuacji, gdyż dokonując posunięć w kierunku gospodarki rynkowej naraża się na krytykę twardogłowych z komunistycznej partii. Próbując zamykać państwowe przedsiębiorstwa przynoszące straty i zwalniać niepotrzebnych i niewydajnych pracowników, naraża się na ataki ze strony kierownictwa przedsiębiorstw i robotników.Chiny chcą, by Stany Zjednoczone poparły ich starania o wstąpienie do WTO ze statusem kraju "rozwijającego się". Status ten daje więcej czasu na otwarcie rynków na towary z zewnątrz. Czas potrzebny jest chińskim władzom nie tylko do przystosowania swojego kraju do międzynarodowych reguł gry, ale także do zmniejszenia oporu wewnątrz kraju. Aby uzyskać ten status, premier - jak zapewniają źródła z Departamentu Stanu - jest skłonny pójść na ustępstwa w pewnych dziedzinach handlu i inwestycji.W Stanach wstąpienie Chin do Światowej Organizacji Handlu jest faworyzowane przez te firmy, które prowadzą tam interesy i które mogą najwięcej wygrać na porozumieniu. Są to głównie kolosy Boeing i Motorola, które spodziewają się w wyniku przyjęcia Chin do społeczności międzynarodowego handlu zmniejszenia taryf celnych i zniesienia restrykcji inwestycyjnych.Stany Zjednoczone oczekują szybkiego zniesienia dziesiątek barier, przez które amerykańskie towary, usługi i inwestycje nie mogą dostać się na chiński rynek. Szerszy dostęp do tego ogromnego, nienasyconego rynku jest niezwykle atrakcyjnym kąskiem dla wielu amerykańskich firm. A chińskie towary - znacznie tańsze od podobnych towarów amerykańskiej produkcji - są atrakcyjne dla konsumentów w USA.Jak mówią obserwatorzy w Waszyngtonie, gdyby w grę wchodził tylko handel i gospodarka, amerykański prezydent i chiński premier ściskaliby sobie dzisiaj dłonie z zadowoleniem. Jednak w grę wchodzi także polityka, bowiem czy można nagradzać członkostwem w WTO kraj, który łamie prawa człowieka?Nieprzychylnie na ewentualne członkostwo Chin w WTO patrzą politycy z amerykańskiego Kongresu. Nadwyżka Chin w handlu z USA wynosi bowiem 56,9 miliarda dolarów. Politykom nie podoba się także to, że Chiny podejrzewane są o szpiegowanie i wykradanie amerykańskich tajemnic nuklearnych. Niektórzy politycy uważają, że USA powinny traktować porozumienia handlowe jako instrument nacisku w celu uwolnienia więźniów politycznych.9-dniowa wizyta premiera Zhu ma przekonać Amerykanów, że Chiny są i mogą być dobrym partnerem, a także partnerem odpowiedzialnym, dostosowującym się do obowiązujących reguł gry. Gry ograniczonej jednak tylko do gospodarki.
Dorota Warakomska (Waszyngton)