Tydzień niósł ze sobą spory bagaż emocji. Bez żenady można chyba na jednym z czołowych miejsc wymienić żal. Żal, którego może doznać przeciętny uczestnik naszego rynku, obserwując sytuację na NYSE. Z drugiej strony brak reakcji naszego rynku na te wydarzenia i wstrzemięźliwość rynków zachodnioeuropejskich każą upatrywać właśnie w tym wzroście przyczyny zmniejszenia aktywności na naszym rynku. Nie o to bowiem chodzi, że Dow rośnie, lecz o tempo, w jakim to następuje. Można więc przyjąć, że duża część posiadaczy gotówki czeka na jakąś korektę w USA - co da możliwość dokonania tańszych zakupów, a ci, którzy mają akcje, nie spieszą się ze sprzedażą, licząc że taka korekta szybko nie nastąpi i doczekają wyższych cen.Gdy dodamy do tego uspokojenie sytuacji związanej z realizacją budżetu - choć stan zaawansowania jest poważny, to przyrost marcowy był umiarkowany oraz zbliżony do oczekiwań poziom inflacji, trudno dziwić się, że rynek nie może wybrać zdecydowanego kierunku ruchu. Dla niecierpliwych pozostają domysły i informacje z zagranicy. Przykład BIG-u pokazuje, że papierowy zarobek czasem niespodziewanie szybko znika, choć zapewne to nie koniec "zabawy". Z kolei wzrost cen miedzi w Londynie zwiększył i tak spore zainteresowanie akcjami KGHM, którego początki sięgają zimowego osłabienia złotego. Jeśli sygnały z rynku miedzi będą potwierdzać, że dno ceny mamy za sobą, spółka może w pełni wrócić do łask. Ale trzeba też pamiętać, że cykle na metalach są długie, a za parę miesięcy trafią na rynek akcje pracownicze - być może reakcja ceny na tę podaż nagrodzi cierpliwość.Chmurą na horyzoncie jest rzecz z punktu widzenia mikro przyjemna, a globalnie groźna - czyli niespodziewanie wysoki realny wzrost płac. Ta informacja z pewnością nie pomoże RPP w podjęciu ewentualnej decyzji o obniżce stóp.

.