Środkowoeuropejska "trójka" oferuje inwestorom spore możliwości

Giełdy naszego regionu - jak dotąd - wypadają gorzej niż ich niektóre azjatyckie czy latynoamerykańskie konkurentki, ale inwestorzy liczą na korzyści związane z wejściem Polski, Czech i Węgier do Unii Europejskiej w perspektywie najbliższych pięciu lat.Michel Camdessus, dyrektor zarządzający Międzynarodowego Funduszu Walutowego oświadczył, że kryzys finansowy, który dotknął większość emerging markets, wydaje się sprawą przeszłości. Podobny pogląd mają inwestorzy, którzy operują na tych rynkach.Giełdy koreańska i singapurska mogą pochwalić się w tym roku stopą zwrotu na poziomie 30%, w Meksyku można było zarobić prawie 40%, w ujęciu dolarowym zaś jeszcze więcej.Na tym tle skromniej wypadają giełdy w Warszawie, Pradze czy Budapeszcie. Wprawdzie WIG, najlepszy w tym regionie, zyskał ponad 20%, ale w dolarach wzrost wyniósł zaledwie 5%. Giełda praska dała zarobić 2,5%, Budapeszt zaś stracił 4,9%. W dolarach straty na obu tych giełdach wyniosły ponad 10%."The Wall Street Journal" za główną przyczynę gorszych notowań uznaje niewielkie rozmiary naszych rynków oraz ograniczoną płynność, nie pozwalającą na szybkie wejście i wyjście bez ryzyka dużych zmian cen. Z powodu gorszej dynamiki wzrostu państw Unii Europejskiej, głównego importera produktów tego regionu, wielu inwestorów wolało ulokować swoje kapitały na innych rynkach wschodzących. Środkowoeuropejskiej "trójce" zaszkodziła też wojna w Jugosławii.Ci, którzy inwestują w Warszawie, Pradze i Budapeszcie, liczą na profity wiążące się z coraz bliższym członkostwem Polski, Czech i Węgier w Unii Europejskiej, a później także w unii walutowej. Akces ten - ich zdaniem - powinien poprzedzić większy napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych, spadek stóp procentowych i wzrost cen akcji.Najlepsze oceny mają Polska i Węgry. Pozycja Czech może się poprawić, jeśli kraj ten zdynamizuje prywatyzację, zostanie przeprowadzona restrukturyzacja przedsiębiorstw, a banki uporają się ze złymi kredytami.Inwestorzy oczekują, iż w Budapeszcie czy Warszawie stanie się to, czego doświadczyła giełda w Atenach, kiedy w marcu ubiegłego roku Grecja nieoczekiwanie o 14% zdewaluowała swoją walutę i została zaproszona do europejskiego mechanizmu kursów walut. W rezultacie w 1998 r. tamtejszy indeks zyskał 83,8%.

A.T.