Chłodnym okiem
W sobotę, 17 lipca, ukazał się ostatni numer tygodnika gospodarczego "Gazeta Bankowa", redagowany przez dotychczasowy zespół. Od3 sierpnia pismo będzie wydawał nowy właściciel, najprawdopodobniej ze zmienionym składem redakcji. Nie jest to nadzwyczajne wydarzenie na rynku prasowym, przyzwyczajonym do bardziej dramatycznych zwrotów, jednak skłoniło ono mnie do refleksji nad historią, nie będę ukrywał, mojego ulubionego tygodnika.Warto przypomnieć, że powstanie "Gazety Bankowej" w roku 1988 było przełamaniem rzeczywistego monopolu tygodniowej prasy ekonomicznej przez "Życie Gospodarcze", kierowane przez wysokiego dygnitarza PZPR i odświeżającym powiewem, zapowiadającym nowe czasy. "Gazeta" szła przebojem przez rynek. W krótkim czasie zdobyła renomę rzetelnego pisma, podejmującego aktualne problemy zmian w gospodarce i w systemie bankowym. Powstał zespół, którego atutami była fachowość i przebojowość. "Gazeta" wylansowała sporą grupę dziennikarzy, którzy stanowią dziś elitę polskiego dziennikarstwa gospodarczego. Jeden z zastępców redaktora naczelnego odszedł z redakcji, gdyż został posłem na Sejm.Sukcesom merytorycznym i rynkowym towarzyszyły sukcesy finansowe. W pierwszej połowie lat 90. "Gazeta" była powszechnie uważana za najbardziej skuteczne miejsce dla reklamodawców. Działalności wydawniczej towarzyszyły inne przedsięwzięcia. W środku dekady popularne były warsztaty dla bankowców i przedsiębiorców - różnorodne imprezy edukacyjne. Odbyło się jedno forum finansowe w stylu amerykańskim, kiedy to w kilkunastu salach hotelu Marriott odbywały się równocześnie wykłady i dyskusje prowadzone przez wybitnych ekspertów, a kilkuset uczestników wędrowało między salami. Flagowymi produktami stały się rankingi najlepszych banków, największych przedsiębiorstw, największych eksporterów; najlepszym przedsiębiorstwom wręczano co roku "Wawrzyny"."Gazeta Bankowa" nie miała tylko szczęścia do właścicieli, którzy zmieniali się niezwykle często. Można przypuszczać, że częste zmiany właścicieli przyczyniły się do powstawania kłopotów "Gazety". Konserwatywny czytelnik, a do takich była kierowana "Gazeta", nie lubi ciągłych zmian szaty graficznej, dnia ukazywania się pisma, nazwisk naczelnych, składu redakcji itd. A to przy nowych właścicielach było nieuniknione.Ciągłe eksperymentowanie z tygodnikiem gospodarczym - życie to pokazało - nie przynosi korzyści, tylko powoduje straty. Nie wiem, jakie popełniono błędy w zarządzaniu pismem, jednak uczynienie z tygodnika, który był spektakularnym przykładem sukcesu, pisma generującego straty, świadczy o niewątpliwych błędach.Nie są mi znane zamiary i koncepcje prowadzenia pisma przez nowego właściciela "Gazety Bankowej". Namawiałbym go jednak do powrotu do sprawdzonych wzorców, dzięki którym "Gazeta" odnosiła sukcesy. Uważam, że nie jest jeszcze za późno na odzyskanie utraconej pozycji na rynku. Wymaga to niewątpliwie sporych środków na inwestycje, na marketing, na tworzenie dobrego zespołu i na wiele innych spraw.Życząc jak najlepiej nowej "Bankowej" nie mogę oprzeć się wrażeniu, że prawie trzy tygodnie przerwy w ukazywaniu się tygodnika oznaczają koniec pewnego rozdziału. Bardzo bym chciał, żeby nowy tygodnik oparł się pojawiającej się modzie na krótkie teksty nastawione na sensacyjne przedstawianie spraw. Wolałbym też czytać teksty informacyjne przeplatane profesjonalnymi analizami. Bardzo bym chciał, żeby nowy tygodnik kierowany był do ekonomistów o szerokich zainteresowaniach, nie tylko do bankowców. Mam nadzieję, że nie jestem odosobniony w swoich oczekiwaniach.
Bohdan Wyżnikiewicz
Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową