Raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego

W dorocznym raporcie poświęconym rynkom kapitałowym Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW)zwraca uwagę, że opinie agencji ratingowych w coraz większym stopniu określają zachowanie uczestników rynku.

W tej sytuacji MFW podkreśla, że agencje powinny poświęcać więcej uwagi i środków na przygotowywanie ocen dotyczących emerging markets, by nie powtórzyły się błędy, jakie popełniono przed azjatyckim kryzysem z 1997 roku. W niektórych przypadkach oceny formułowane wtedy przez agencje, np. szybkie obniżanie ratingów Korei Południowej i Tajlandii, przyspieszyły gwałtowny odpływ kapitałów z tych krajów. Spowodowało to pogorszenie i tak złej sytuacji."Zamiast być ważną, niezależną siłą stabilizującą, duże agencje ratingowe zachowały się niewiele inaczej niż znakomita większość uczestników rynku" - głosi raport MFW. "O ile oceny wystawiane przed kryzysem były zbyt wysokie, to gwałtowna reakcja agencji w niektórych przypadkach oznaczała zajęcie pozycji ekstremalnych po drugiej stronie".Raport przyznaje jednak, że agencje podjęły już pewne kroki, by usunąć niektóre z tych niedociągnięć. Więcej środków przeznacza się np. na analizę sektorów bankowych w krajach zaliczanych do kategorii emerging markets. Poza tym wiadomo przecież, że nie tylko agencje ratingowe nie zdołały przewidzieć ani początku, ani skali azjatyckiego kryzysu. Sam Międzynarodowy Fundusz Walutowy też był zaskoczony.Jednak raport może być wodą na młyn dla rosnącej liczby krytyków agencji ratingowych. Wprawdzie nie wezwano w nim do bezpośredniego kontrolowania agencji przez krajowe instytucje nadzorcze, ale nie wykluczono, że takie rozwiązanie jest prawdopodobne. MFW wytknął też agencjom, że przeznaczają zbyt mało środków na analizowanie wiarygodności kredytowej poszczególnych krajów i często ograniczają się do badania sytuacji zaledwie siedmiu najbogatszych.Robin Monro-Davies, prezes Fitch IBCA, trzeciej pod względem wielkości międzynarodowej agencji ratingowej (po Moody's Investors Service i Standard & Poor's), przyznał, że niektóre z tych krytycznych uwag są uzasadnione. - Do pewnego stopnia problem wynika z samej natury międzynarodowych rynków finansowych - powiedział Monro-Davies gazecie "Financial Times". - Możemy wyznaczyć 10 ludzi na każdy kraj, ale jeśli będą stosowali takie same narzędzia analityczne, to mogą nie znaleźć przyczyn powodujących załamanie rynku, a charakterystycznych tylko dla jednego państwa lub rejonu. MFW ostrzegł też przed rosnącym ryzykiem wielkiej korekty na amerykańskim rynku kapitałowym, która może niekorzystnie wpłynąć na inne giełdy i spowodować takie zamieszanie na rynkach finansowych, które świat przeżył przed rokiem. Mimo że wielu inwestorów jest przekonanych, iż wzrost kursów amerykańskich akcji jest usprawiedliwiony, MFW, mający swą siedzibę w Waszyngtonie, ostrzega, że czynniki, które wspierały ten wzrost, mogą stracić na sile. Wstrzymano bowiem spadek stóp procentowych, wolniej rosną zyski spółek i mniej pieniędzy wpływa do funduszy powierniczych.

J.B.