Bank Japonii nie jest skłonny do interwencji
Coraz więcej emocji wywołuje umacniająca się pozycja jena na międzynarodowym rynku walutowym. W środę za 1 USD płacono w Nowym Jorku już tylko 103,25 JPY. Dzień później w Londynie kurs dolara do jena spadł w pewnym momencie poniżej 104 JPY. Jest to najniższy poziom od stycznia 1996 r.Od początku czerwca br. notowania waluty japońskiej w stosunku do dolara podniosły się o 16%. Eksperci tłumaczą tę tendencję rosnącym popytem na jeny ze strony inwestorów zagranicznych. Coraz większy popyt na tamtejsze akcje i obligacje wiąże się z nadziejami na oczekiwane od dawna ożywienie w gospodarce japońskiej. Pierwsze przejawy wychodzenia z recesji są rzeczywiście widoczne, ale - zdaniem ekonomistów - kurs jena wyprzedził wyraźnie tempo wzrostu gospodarczego.Pragnąc zahamować ten nieuzasadniony realiami ekonomicznymi trend, rząd w Tokio upoważnił bank centralny do szeroko zakrojonej interwencji na rynku walutowym. Od 10 czerwca na zakupy interwencyjne przeznaczono już równowartość 35 mld USD. Jednak ostatnio Bank Japonii coraz niechętniej ucieka się do tej metody. Nie chce bowiem zwiększać bez końca podaży jenów, aby nie doprowadzić do nasilenia inflacji, zwłaszcza że w obecnych warunkach jakakolwiek interwencja ma małe szanse powodzenia. Tymczasem władze amerykańskie nie zdradzają ochoty do podjęcia własnych kroków interwencyjnych. Zdaniem niektórych specjalistów, decyzja taka może zapaść dopiero wtedy, gdy zostaną zagrożone interesy USA, to zaś nastąpi nie wcześniej niż przy kursie 95 JPY za 1 USD.W tej sytuacji przeważa pogląd, że jen będzie umacniać się w dalszym ciągu. W japońskie akcje i obligacje lokują bowiem posiadane środki nie tylko cudzoziemcy, lecz również miejscowi inwestorzy, rezygnując z mniej atrakcyjnych aktywów dolarowych, a także denominowanych w euro.W wyniku napływu kapitałów tokijski Nikkei 225 wzrósł od początku roku o ponad 28%. Jednak dalsza zwyżka kursu jena może przynieść odwrotny skutek. Już teraz mocna waluta wywołuje bowiem obawy przed pogorszeniem konkurencyjności japońskiego eksportu, co odbija się ujemnie na cenach akcji miejscowych spółek o silnej pozycji na rynku międzynarodowym. Pierwszymi ofiarami są firmy branż elektronicznej, informatycznej i samochodowej.
A.K.