Wręcz powalająca jest systematyczność i podobieństwo cykli koniunkturalnych, którym podporządkowane są rynki finansowe i towarowe. Otóż znany schemat, w którym wzrost cen na rynkach towarowych powoduje presję inflacyjną widoczną szczególnie w zwiększaniu się rentowności długoterminowych papierów dłużnych, a następnie spadek cen na rynku akcji, znowu się powtarza! Najbardziej wiarygodny indeks terminowy CRB, odzwierciedlający sytuację na rynkach towarów, tracąc w latach 1997 i 1998 prawie 30% utworzył w tym roku formację podwójnego dna i zdecydowanie wybił się do góry. Głównym motorem wzrostów jest, jak do tej pory, ropa naftowa. Na rynku amerykańskim presję inflacyjną zwiększa dodatkowo słabnący od dłuższego czasu dolar, zarówno w stosunku do euro, jak i jena. Rentowność obligacji 30-letnich po wybiciu się kilka miesięcy temu z formacji odwróconej głowy i ramion systematycznie rośnie, bezdyskusyjnie odwracając trend na tym rynku. Dow Jones, reprezentujący najważniejszy rynek akcji na świecie, trzyma się na razie mocno, poruszając się w średnioterminowym wzrostowym kanale, jednak dywergencje na oscylatorach ostrzegają przed spadkiem już od kilku miesięcy. Nie chcąc nadużywać słowa krach, prognozuję, że na Wall Street nastąpi prawdopodobnie jeszcze w tym roku znaczna deprecjacja.Co to oznacza dla naszej małej giełdy? Zasadniczo trendy na wszystkich rynkach akcji są takie same, więc nie powinniśmy oczekiwać w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy hossy. Z drugiej strony przykład giełdy japońskiej, gdzie Nikkei przez dwa poprzednie lata miał wysoce ujemną korelację z pozostałymi rynkami akcji, może stwarzać nadzieję. Jednak walkę ze światowym cyklem koniunkturalnym możemy wygrać jedynie pod warunkiem zapanowania nad inflacją, nie ochładzając równocześnie gospodarki restrykcyjną polityką pieniężną i podatkową.
.