W trakcie ostatnich dziewięciu sesji kapitalizacja naszej giełdy zmniejszyła się o około 12%. WIG tracąc 2 tysiące punktów, praktycznie jednym ciągiem, przełamał większość linii wsparcia i znajduje się obecnie na poziomie 43-proc. zniesienia całej fali wzrostowej, zapoczątkowanej w październiku ubiegłego roku. Do pięćdziesięcioprocentowego zniesienia, które, moim zdaniem, powstrzyma na kilka tygodni spadki, brakuje nam 490 punktów. Wydaje się, że nie będzie problemu z osiągnięciem tego poziomu (14 060 punktów), wcześniej jednak, bo na początku następnego tygodnia, wysoce prawdopodobne jest co najmniej 5-proc. odbicie.Na piątkowych notowaniach ciągłych ceny były tak wyzywająco niskie, że do ust cisną się słowa- OWCZY, ŚLEPY PĘD. Moim zdaniem, wczorajsza sesja była idealnym momentem na spekulacyjne zakupy. Oczywiście, z perspektywy, gdy patrzy się na kilkuroczne wykresy, takie zachowania zdarzają się i są rzeczą normalną, jednak w momencie gdy okres taki nadchodzi, inwestor próbuje sobie wytłumaczyć - co takiego się stało, że akcja moja w ciągu dwóch tygodni straciła 30% wartości? Tym bardziej teraz, gdy trudno znaleźć jedną, konkretną przyczynę tak nagłej deprecjacji.Początek spadków na naszej giełdzie był tłumaczony przede wszystkim wewnętrzną słabością kraju, jednak ostatnie cztery sesje przebiegały wyłącznie pod dyktando Wall Street. Znacznie wcześniej niż mi się wydawało, został przełamany wzrostowy kanał na Dow Jonesie i nastąpiło wybicie, którego minimalny zasięg kończy się 10 100 pkt.Narastająca presja inflacyjna, doprowadzając do masowych podwyżek stóp procentowych niewątpliwie wywoła spowolnienie wzrostu gospodarczego na świecie, a taki stan rzeczy nazywa się recesją. Na pocieszenie trzeba powiedzieć, że recesja trwa średnio około 9 miesięcy, a giełda wyprzedza zmiany faz cyklu o pół roku.
.