Walory pracownicze Polskiego Koncernu Naftowego
Pracowników Polskiego Koncernu Naftowego, którzy odsprzedali swoje prawa do akcji w kantorach, czekają wkrótce wizyty w płockim Urzędzie Skarbowym. Wątpliwe podstawy prawne, w ramach których odbywał się handel akcjami, mogą sprawić kłopot także samemu fiskusowi.Od dochodów ze sprzedaży darmowych akcji trzeba odprowadzić podatek dochodowy. Pracownik, który otrzymał takie walory, musi do 20. dnia następnego miesiąca po takiej transakcji zawiadomić o tym urząd skarbowy (służy do tego PIT-13) i odprowadzić zaliczkę na podatek dochodowy. Informację o sprzedaży akcji pracowniczych musi ponadto uwzględnić w rozliczeniu rocznym, czyli do końca kwietnia następnego roku.Giełdowy debiut akcji PKN (w tym również pracowniczych) nastąpi prawdopodobnie już 26 listopada. Można zatem spodziewać się, iż na początku grudnia właściciele pracowniczych walorów koncernu, którzy zdecydowali się je szybciej upłynnić, zaczną zgłaszać się do płockiego Urzędu Skarbowego. Wszystko wskazuje na to, że nie będą to wizyty przyjemne nie tylko dla nich samych, ale przysporzą kłopotów również pracownikom fiskusa.Podstawowymi kwestiami, z jakimi zderzą się byli właściciele akcji oraz fiskus, to problem legalności samej umowy sprzedaży oraz wysokość podatku dochodowego, który trzeba będzie zapłacić od tej transakcji. Osoby sprzedające akcje PKN zawierały umowy cywilnoprawne, zanim jeszcze KPWiG dopuściła walory PKN do publicznego obrotu. Umowy te nie miały więc podstaw prawnych. Przeciwko właścicielom kantorów pośredniczących w tym interesie Komisja skierowała kilka wniosków do prokuratury.Problem opodatkowania akcji pracowniczych pojawił się ostatnio przy okazji giełdowego debiutu walorów obejmowanych przez pracowników KGHM. Pracownicy Urzędu Skarbowego w Lubinie przyznają, że przepisy niezbyt jasno określają, jak kwalifikować dochody ze sprzedaży akcji, których pozbyto się "pod bramą". - W zasadzie nie była to legalna sprzedaż. Skoro ta czynność nie mogła zaistnieć, to trudno się dziwić, że są kłopoty z ustaleniem podstawy opodatkowania - mówi prosząca o zachowanie anonimowości pracownica US w Lubinie.Według niej, w umowach sprzedaży akcji pracownicy KGHM wpisywali zazwyczaj datę z lipca 1999 r. (walory pracownicze spółki zadebiutowały na giełdzie 7 lipca br.). Dopiero wtedy też do lubińskiej "skarbówki" zaczęły zgłaszać się osoby, które sprzedały akcje poza giełdą, niezależnie od tego, kiedy się ich pozbyły. Mimo wątpliwej legalności tych transakcji, podstawą do ustalenia wysokości podatku powinna być - zdaniem fiskusa - suma, po jakiej sprzedano akcje w umowie cywilnej. I tu pojawia się kolejny problem: jeśli sprzedający zgodził się, podobnie jak w przypadku daty umowy, wpisać inną niż faktyczna cenę zbycia akcji, to powinien zapłacić podatek właśnie od tej sumy.Urzędniczka lubińskiego fiskusa przyznaje, że sprawy związane z opodatkowaniem pracowniczych walorów KGHM są bardzo trudne także z innego powodu. Wiele osób, które odsprzedało swoje akcje, ma bowiem problemy z odpowiednim udokumentowaniem transakji. W dobrej sytuacji są tu osoby, które przyniosły zaświadczenia z biura maklerskiego, informujące o zbyciu swoich akcji na giełdzie. W tym jednak przypadku podatek zostanie zapłacony od kursu akcji na giełdzie.Z informacji docierających do PARKIETU wynika, że sprawą akcji pracowniczych PKN może być zainteresowanych kilkadziesiąt tysięcy osób (pracownicy i ich rodziny). Można spodziewać się, że - podobnie jak w przypadku KGHM - sprawa "wypłynie" na szerszą skalę dopiero w przyszłym roku, przy okazji składania rocznych PIT-ów. Korzystniejszym rozwiązaniem dla pracowników byłby kredyt pod zastaw akcji, niż ich sprzedaż w kantorach.
GRZEGORZ BRYCKI