Makrotydzień
Deficyt budżetowy w 2000 r. ma być większy niż zapisano to w projekcie ustawy, nad którym dyskusję już rozpoczęli posłowie. Wkrótce rząd przedstawi skorygowaną wersję kilku podstawowych wielkości makroekonomicznych. Deficyt budżetowy zostanie powiększony o około 2,7 mld zł. Wyniesie więc 15,4 mld zł i wyraźnie przewyższy wielkość tegoroczną (12,8 mld zł). Dodatkowe wydatki zasilą przede wszystkim kasę ZUS, gdyż - jak się okazało - komercyjne towarzystwa emerytalne przyciągnęły więcej osób (i składek) niż przewidywano. Gwałtowne zmiany sytuacji gospodarczej w ostatnich tygodniach sprawiły, że Ministerstwo Finansów przygotowuje się do podwyższenia zakładanego wcześniej wskaźnika inflacji, przyjęcia wyższego prognozowanego kursu dolara i większego poziomu stóp procentowych. Te dwa ostatnie elementy sytuacji gospodarczej podniosą w 2000 r. koszty obsługi długu publicznego.Pora się zgodzić z tymi ekonomistami, którzy od kilku miesięcy proponowali, by rząd nie udawał, że jest w stanie z roku na rok ograniczać deficyt budżetowy i inflację. Już tegoroczne "upychanie po kątach" dodatkowych wydatków rządowych (na ZUS czy kasy chorych) to księgowy zabieg, który stwarza złudzenie, że w budżetowych rachunkach wszystko się zgadza. Ambitny program zrównoważenia finansów sektora publicznego w ciągu 3-4 lat jest nierealny.Stopa bezrobocia w październiku 1999 r. wyniosła 12,2%. Była wyższa niż miesiąc wcześniej (12,1%) i niż w październiku 1998 r. (9,7%). Niepokojąco rośnie różnica między obszarami, gdzie zdobycie pracy jest w miarę łatwe, a tymi, w których stopa bezrobocia przekracza 20%. Na jednym biegunie sytuują się województwa: mazowieckie (stopa - 9,0%) i śląskie (9,4%), a na drugim: warmińsko-mazurskie (21,6%) i lubuskie (16,6%). Kilkunastoprocentowa stopa bezrobocia jest notowana w wielu krajach Europy Zachodniej. Nie możemy się jednak tym pocieszać, gdyż - jak się okazuje - w Polsce liczbę bezrobotnych jesteśmy w stanie zmniejszać tylko wówczas, gdy PKB wzrasta rocznie co najmniej o 6%. Nasz - podobno całkiem przyzwoity - wzrost 4--procentowy jest niebezpieczny dla rynku pracy.
JACEK BRZESKI
Krzysztof Dzierżawski
Centrum im. Adama Smitha