Szczęście wtajemniczonych

Narastające negatywne zjawiska w naszym życiu społecznym i gospodarczym (w postaci korupcji, przestępczości, układów personalnych i zwykłej nieuczciwości) demoralizują obywateli i kierują nasze państwo w stronę tzw. republik bananowych czy innych, bliższych nam krajów.Także i na giełdzie obserwujemy, że "szczęście" mają zwykle "wcześniej wtajemniczeni". Przekonuje o tym ubiegły rok, gdy wzrost kursów wielu spółek poprzedzał ogłoszenie ważnych informacji, np. o wezwaniu.Szczęśliwcy tacy są, jak uczy praktyka, zawsze bezkarni, mimo że ich zarobek łączy się z wymierną stratą innych graczy. Jako drobny inwestor--amator z "prowincji", z 6-letnim stażem, właśnie w ubiegłym roku nabrałem przekonania, że nie jestem w stanie trafnie wskazać spółek wzrostowych i stoję na przegranej pozycji w stosunku do "inwestorów", którzy wiedzą wcześniej. Niesłychanie trudno jest "wygrać" z WIG-iem, czy z czołowymi funduszami inwestycyjnymi. Mój czas poświęcony codziennie giełdzie nie procentuje.Jednak koniec roku mile mnie i wszystkich zaskoczył. Zadowolony z ponad 60-proc. zarobku w 1999 r., zapomniałem o rozterkach i postanowiłem "grać dalej".Do czego zmierzam?Otóż pod koniec grudnia zwróciłem uwagę na Bielbaw z C/Wk ok. 0,2 i niezłymi wynikami sprzedaży. Przy hossie i szerokim rynku wzrostowym wzrost kursu Bielbawu o 100-200% w 2000 r. nie będzie niespodzianką. Podjąłem decyzję o sprzedaży drobnych pakietów innych akcji, zaciągnąłem mały kredyt i kupiłem akcje po 10,8 zł i po 12 zł. Późniejsza informacja o nowym inwestorze, panu J. Gierowskim, utwierdziła mnie w przekonaniu, że Bielbaw to strzał w dziesiątkę. Przewidując dalszy wzrost kursu, sprzedałem akcje innych firm i dokupiłem Bielbaw po 15,45 zł i 16,80 zł. Co było dalej - Wasza Gazeta opisywała.Jako inwestorzy świadomi jesteśmy ryzyka podejmowanych decyzji i wielokrotnie ponosimy straty. Podjęcie błędnych decyzji o sprzedaży akcji innych firm (utrata zysków) oraz zakupie akcji Bielbawu po 15,45 zł i 16,80 zł na podstawie fałszywej informacji zdarzyło mi się jednak po raz pierwszy. Kosztowało to mnie ok. 6000 zł (półroczna moja pensja) plus perturbacje zdrowotne.Ktoś "okradł" mnie i wielu inwestorów kupujących na szczycie. Zwracam się z (naiwną) prośbą do KPWiG (innych instytucji) o reprezentowanie interesów inwestorów w opisanej sytuacji w celu uzyskania odszkodowania. Pojedynczy inwestor jest tu bezsilny. Może tę akurat sprawę uda się sprawiedliwie doprowadzić do końca, choć osobiście w to wątpię.Uwagi dodatkowe:Podzielam pogląd wyrażony przez czytelnika (PARKIET z 14.01.2000 r.). Uważam, że drobnych inwestorów należy zachęcać do wchodzenia na giełdę, gdy akcje są niedowartościowane (np. WIG 14 000 pkt.), obecnie zaś doradzać im znaczną rozwagę i ostrożność, by nie byli skazani na kolejną porażkę. Może PARKIET powinien prowadzić stałą rubrykę w jakimś sensie własnych, "bezpiecznych", długoterminowych rekomendacji. Inwestorzy, których nie stać na równoprawną "walkę" z zawodowcami, powinni raczej inwestować przez fundusze.Będąc stałym czytelnikiem PARKIETU z przykrością stwierdzam, że wszelkie machinacje mające na celu oszukanie drobnych inwestorów zmniejszają liczbę tych inwestorów, a więc i czytelników PARKIETU.Chciałbym wskazać na politykę informacyjną PPABanku i jego głównego akcjonariusza Fortis w okresie przejmowania banku jako niemal wzór do naśladowania. Gdyby to było normą, mały inwestor nie stałby na straconej pozycji.

T. P.

(nazwisko i adres do wiadomości redakcji)