Co lepsze aktywa

Rozmowy na temat wejścia do danej inwestycji bardzo często zaczynają się od ustaleń na temat możliwości wyjścia z niej. Szansa zamknięcia inwestycji jest często ważniejszą rzeczą od samego projektu. Ostatnio przypomniał o tym, podczas zorganizowanej na żywo konferencji na stronach internetowych PARKIETU, przewodniczący KPWiG Jacek Socha. Stwierdził, że sztuką jest wiedzieć, kiedy należy zamknąć pozycję.

Zamknięcie pozycji przez drobnego inwestora nie jest trudne, pomijając kwestie związane z samym procesem decyzyjnym. Znacznie trudniej jest zrobić to inwestorom instytucjonalnym, którzy mają istotny udział w danej spółce lub w handlu jej akcjami na giełdzie. Decyzja o sprzedaży akcji to jedno, a jej realizacja, to drugie. Zdarza się, że trzeba czekać kilka lat na silny trend wzrostowy. Obserwujemy teraz taki proces - instytucje finansowe zmniejszają swoje zaangażowanie w spółkach i sprzedają papiery.Zdarza się również, że trzeba czekać na pojawienie się w spółce inwestora branżowego. Wówczas szansa na zamknięcie pozycji pojawia się, gdy zostanie ogłoszone wezwanie do sprzedaży akcji. Można również indywidualnie negocjować odsprzedanie akcji w ramach pakietowej transakcji pozasesyjnej. Za duży pakiet walorów można nawet uzyskać lepszą cenę niż w wezwaniu.Są jednak spółki, w których zamknięcie pozycji jest wyjątkowo trudne - gdy nie występują opisane czynniki i mamy do czynienia zarówno ze znikomymi obrotami, brakiem trendu wzrostowego, jak i brakiem możliwości pojawienia się inwestorów strategicznych. Te spółki to NFI.Powszechnie uważa się, że jedną z głównych przyczyn wzrostów cen na giełdzie w ostatnich miesiącach, obok poprawy koniunktury w gospodarce, było pojawienie się nowych inwestorów - Otwartych Funduszy Emerytalnych. Fundusze systematycznie zwiększają swoje zaangażowanie w akcje. Jak wynika z zestawienia ich aktywów poczynionego na koniec roku, tylko cztery z nich zainwestowały w akcje NFI. Jeżeli jednak uwzględnimy, że Epoka kupiła akcje za 18,2 tys. zł, a Polsat za 26,8 tys. zł, to możemy przyjąć, że w NFI zainwestowały tylko dwa towarzystwa: Dom - 1,83 mln zł i Pioneer - 944 tys. zł. Z tym, że przedstawiciele OFE Dom stwierdzili, iż inwestycja ma charakter krótkoterminowy. Pozostałe OFE nie są obecnie nawet zainteresowane NFI.W mijającym tygodniu miała miejsce zorganizowana przez Fundację Rozwoju Rachunkowości konferencja "Narodowe Fundusze Inwestycyjne - strategie rozwoju i polityka informacyjna". Fundacji trzeba pogratulować odwagi, gdyż organizowanie konferencji poświęconej temu trudnemu zagadnieniu nie jest ani łatwe, ani wdzięczne. Nastroje uczestników były w większości minorowe i najlepiej oddają to, co się działo w większości funduszy.Przyczyna jest oczywista. Program miał dwóch beneficjentów. Firmy zarządzające, które w pierwszej fazie rozwoju programu otrzymywały bardzo duże wynagrodzenia za swoje usługi (średnio 3 mln USD rocznie) oraz Skarb Państwa, który za już sprzedane akcje spółek parterowych uzyskał ponad 500 mln zł. W najtrudniejszej sytuacji znaleźli się zwykli uczestnicy programu, czyli posiadacze powszechnych świadectw udziałowych, a później akcji funduszy. To oni w większości doprowadzili do zmiany władzy w funduszach - muszą ratować zainwestowane pieniądze.W trudnej sytuacji znajdują się również spółki parterowe, których przedstawiciele licznie byli reprezentowani na konferencji. Niektóre z nich mogły zostać wprowadzone do publicznego obrotu jeszcze w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych. Ale zostały przewidziane do udziału w Programie Powszechnej Prywatyzacji. Później czekano, aż program wystartuje. Jeszcze później liczono na efekty prac firm zarządzających. W wielu funduszach nie zrobiono nic, a w niektórych to, co uczyniono nadaje się wręcz do złożenia doniesienia do prokuratury. Brak restrukturyzacji i wsparcia finansowego w połączeniu z pogorszeniem się koniunktury po kryzysie rosyjskim zrobiły swoje.Minorowe miny mieli również na konferencji przedsle firm zarządzających. Tych nowych, gdyż po przejęciu władzy w funduszach w połowie ubiegłego roku w większości firmy zarządzające zostały wymienione. To, co zastali będzie widać w raportach rocznych - zapowiadają się kolejne duże rezerwy na utratę wartości aktywów. Lepiej nie pytać ich, przy jakim poziomie indeksu NIF kupowali oni akcje. Jednak rzut oka na wykres indeksu sugeruje, że z pewnością ponieśli znaczne straty.W tej sytuacji nie powinny dziwić różne próby odzyskania chociaż części zainwestowanych kiedyś środków. Najłatwiej i najszybciej można pozyskać pieniądze, sprzedając akcje spółek parterowych. Te pieniądze trzeba jednak jakoś z NFI "wyjąć". Funduszom marzy się więc albo wypłata dywidendy, albo umorzenie części akcji. Tym planom przeciwny jest Skarb Państwa, który przypomina, że celem funduszy jest pomnażanie ich majątku.NFI wywodzą się z Programu Powszechnej Prywatyzacji. Program był powszechny, gdyż wzięła w nim udział większość dorosłych Polaków. Teraz następuje jego druga istotna część - prywatyzacja. Dokonują tego fundusze, wyprzedając prywatnym inwestorom kolejne spółki parterowe.Wkrótce należy się spodziewać kolejnego etapu. W większości funduszy może dojść do sytuacji, gdy ich giełdowa kapitalizacja będzie niższa od posiadanej przez nie gotówki i krótkoterminowych papierów wartościowych. Minorowe nastroje większości uczestników konferencji sugerują totalne zniechęcenie programem. Wielu analityków uważa, że powszechne zniechęcenie stanowi najlepszy moment do zajmowania pozycji. Może tym razem funduszom uda się przełamać złą passę.

Artur Sierant