Co lepsze aktywa
Wiosną niech wiosnę, a nie Polskę zobaczę - stwierdził kiedyś Konstanty Ildefons Gałczyński. Te słowa poety, który na co dzień pisał o mniej poważnych sprawach, można teraz parafrazować. Zimą niech zimę, a nie BIG zobaczę.Bank od kilku tygodni jest bohaterem nr 1 w mediach i polityce. Temat "wrogiego przejęcia" poruszany jest w prawie każdym programie publicystycznym. Rekord został pobity, kiedy jednego dnia o tej samej porze rozmawiano o tym w "Monitorze Wiadomości" w Jedynce, w "Politycznym Graffitti" w Polsacie oraz w TVN w "Kropce nad i". W większości z udziałem tych samych osób. Zdarza mi się, że z pilotem w ręku oglądam trzy filmy jednocześnie. Wówczas mogłem spróbować tego z trzema programami publicystycznymi.Początkowo śledziłem sprawę BIG--BG z czysto zawodowym zainteresowaniem. Z dwóch powodów. Bank był wielokrotnie tematem moich felietonów i ciekawił mnie więc rozwój wydarzeń. Interesowało mnie również, jak poszczególni dziennikarze oraz politycy będą sprawę przedstawiali i komentowali. Przyznam, że takiej histerii się nie spodziewałem. Nie spodziewałem się również takiego braku podstawowych wiadomości i mylenia pojęć: BIG-BG jest regularnie mylony z BIG Bankiem, a dużo mówi się również o prywatyzacji tego banku. A był to jeden z pierwszych prywatnych banków w Polsce.Sprawa BIG-BG zatacza coraz szersze kręgi. Niczym fale rozchodzące się po wodzie. Pierwsze zawezwane zostały na pomoc instytucje rynku kapitałowego - KPWiG (Prezes osobiście zadzwonił do Przewodniczącego, że na WZA jest łamane prawo) oraz GPW (zawieszono obrót akcjami na dwa tygodnie, mimo że ze względu na ogłoszoną przerwę akcje zarejestrowane na WZA i tak były zablokowane). Później sprawą zajął się SLD, teraz komisja sejmowa, prokuratura, sąd okręgowy, NIK i zapewne UOP. Całkiem nieźle, jak na jeden giełdowy bank.Fale powstałe po zaburzeniu danego ośrodka rozchodzą się i - ze względu na utratę energii - powoli gasną. W tej sprawie fale jeszcze nie wygasają. Wręcz przeciwnie! Cóż to oznacza? Po pierwsze - mamy rezonans, czyli cały układ polityczno-gospodarczy związany z BIG-BG okazał się wyjątkowo czuły i zbyt mało odporny na jakiekolwiek zewnętrzne zaburzenia. Mieliśmy prawdziwe trzęsienie ziemi. Po drugie - aby wystąpił sam rezonans, musi być on systematycznie wzmacniany przez jakąś zewnętrzną siłę. Tylko wtedy zaburzenia nie gasną i dodatkowo ulegają wzmocnieniu. Teraz zastanawiasz się drogi Czytelniku, kto systematycznie wprowadza kolejne zaburzenia i podtrzymuje zamieszanie? Odpowiedź nie jest trudna.Do tego mogła dojść jeszcze jedna przyczyna - wyzwolenie naprężeń powstałych w układzie. A te powstawały od dawna. W mijającym tygodniu grupa inwestorów związana z Deutsche Bankiem osiągnęła krótkotrwałą przewagę i dysponowała już pakietem 51% akcji w BIG-BG. Ale ci inwestorzy w banku byli obecni od dawna. Wyobrażacie sobie spółkę giełdową, w której poważny inwestor ma 10% akcji i słyszy od zarządu, że może z tymi akcjami iść na drzewo? Później, gdy tych akcji ma już 20% i więcej - słyszy to samo. A dokładniej nic nie słyszy, gdyż nikt z banku nie zamierza z nim o niczym rozmawiać.Aby spółka giełdowa mogła być prywatnym folwarkiem prezesa, ten musi mieć w niej kontrolny pakiet akcji. Tymczasem BIG (jeszcze przed przejęciem BG) rozwijał się emitując kolejne akcje. Dopóki akcjonariuszami były zaprzyjaźnione, często państwowe, firmy, problemów nie było. Być może to było przyczyną twierdzenia, iż prywatyzacja banku nie odbyła się w sposób prawidłowy. Ale dalszy rozwój wymagał wejścia na giełdę i przeprowadzania emisji skierowanych do inwestorów. W tym zagranicznych.Podobnie przejęcie Banku Gdańskiego, który również miał zagranicznych inwestorów, odbyło się w zamian za wydanie kolejnej serii akcji. Zarządowi zaś wydawało się, że skoro kontroluje część akcji własnych, a do statutu wprowadził różne ograniczenia związane z liczbą posiadanych walorów, to kontroluje cały bank. I długi czas była to metoda skuteczna. Inwestorzy był pdani i hołubieni, dopóki byli dawcami kapitału. Gdy spróbowali upomnieć się o swoje korporacyjne prawa - zignorowano ich. Gdy osiągnęli przewagę - wezwano na pomoc rację stanu.Minie dużo czasu, nim Deutsche Bank poukłada swoje sprawy i na dobre zacznie swoje rządy w banku. Każda decyzja będzie zaskarżana, ustanawiane będą kolejne zabezpieczenia powództwa, składane doniesienia o popełnieniu przestępstwa, prawo głosu zaś będzie regularnie podważane. Zarząd ma dobrych prawników i dobre kontakty praktycznie w każdej instytucji.Konflikt będzie trwał jeszcze bardzo długo. Z tym że obserwatorzy uodpornią się i zaczną ignorować to, co się dzieje wokół BIG-BG. Sam przestałem czytać i słuchać niektórych wypowiedzi i artykułów na ten temat - już się uodporniłem. Szkoda tylko, że przez upór i ambicje grupy ludzi, którzy zapomnieli o prawach rządzących giełdą, atmosfera wokół banku długo jeszcze będzie "drugiej świeżości".
ARTUR SIERANT