Faksem z Gdańska
Odkąd powstały duże województwa i mają one ambicję stać się polskimi regionami, wzrosło zapotrzebowanie na własne "okręty flagowe" regionalnej gospodarki. Czym innym jest filia, a czym innym centrala. Własny "pulpit sterowniczy" to nie tylko podatki, ale także zdolność sponsorowania. Przykład z mego podwórka, bardzo dotkliwy i dydaktyczny, to uwiąd regionalnych funkcji dawnego Banku Gdańskiego, po jego sprywatyzowaniu przez BIG. Decyzje przeniosły się do Warszawy, a w Gdańsku pozostał szczebel wykonawczy, co wyznaczyło automatycznie pułap ambicji zawodowych ludzi pracujących na naszym terenie.Dlatego społeczność Pomorza z dystansem patrzyła na zakusy Deutsche Banku wobec BIG Banku Gdańskiego, widząc w tym nie tyle problem narodowy, ile regionalny - mając w pamięci obietnice ze strony niemieckiego giganta, iż uczyni z Gdańska i Krakowa dwie równorzędne centrale swych polskich operacji. Dlatego także zrozumiałe jest zainteresowanie dalszymi losami Rafinerii Gdańskiej. Jest to jedna z ofiar zaniechania poprzedniej koalicji, która przegapiła najlepszy czas prywatyzacji sektora naftowego, a Rafinerii Gdańskiej w szczególności.Patrząc w przekroju międzynarodowym, jest to mała rafineria, chociaż ostatnie inwestycje podniosły zdolność przerobową do 4,5 mln ton ropy rocznie. Patrząc w przekroju krajowym jest to 20% udziału w polskim rynku paliw i dwukrotnie więcej w rynku olejów napędowych. Ale w przekroju regionalnym jest to potentat. Zasila rocznie kasę gminy Gdańsk świadczeniami rzędu kilkunastu milionów złotych. Od lat jest mecenasem pomorskiej kultury, sportu i nauki. Jeśli ktoś śledzi awans sportowy żużlowców z Gdańska czy koszykarek z Gdyni, winien dostrzec za ich plecami wsparcie ze strony rafinerii. Stąd też lokalna preferencja dla takiego modelu przemysłu rafineryjnego, który zostawia miejsce na dwa ośrodki - Płock i Gdańsk.Jest to, z oczywistych względów, korzystniejsze dla klientów, czyli nas wszystkich, którzy kupujemy paliwo na stacjach benzynowych. Interesy regionalne i konsumenckie wygrały na razie bitwę - na forum rządu - z interesami Polskiego Koncernu Naftowego, który chętnie wykupiłby pakiet kontrolny Gdańska, dążąc do monopolu krajowego. Byłby to monopol nietrwały, gdyż kończy się bezpowrotnie czas ochrony polskiego rynku paliwowego, ale daleka droga wiedzie od dzisiejszego, 10-proc. udziału osób trzecich w oligopolistycznym rynku do stanu rzeczywistej konkurencji. Solidarnościowe związki zawodowe zamieszały tylko w rafinerii, destabilizując zarząd i po raz któryś z rzędu dowodząc, iż posiadanie w Gdańsku silnej centrali związkowej jest nie po drodze z pozyskiwaniem central gospodarczych. Pomijając ten incydent, Pomorze jako całość kibicuje dwubiegunowej strategii prywatyzacji przemysłu rafineryjnego w Polsce. Pomysł wykreowania trzeciego ośrodka w oparciu o rafinerie południowe okazał się iluzją.Czynnik regionalny staje się na tyle autentyczny, że winien być dostrzegany jako jeden z wymiarów strategii prywatyzacji w Polsce. Jest na razie bardziej widoczny z lokalnej perspektywy, aniżeli z perspektywy Warszawy. Może to być wspólna perspektywa, jeśli uwzględni się potencjał gospodarczy jako przesłankę budowy samodzielnych województw.
JANUSZ LEWANDOWSKI