Budżet i obroty bieżące
? Wielkość deficytu budżetowego i stan długu publicznego nie były najważniejszymi przyczynami kryzysów walutowych, które w ostatnich latach zdarzały się w gospodarkach wschodzących ? powiedział w piątek prof. Witold Małecki podczas seminarium zorganizowanego przez Instytut Finansów. Wymieniał natomiast inne powody: politykę stałego kursu walutowego, relatywnie wysoką inflację, płytki rynek finansowy oraz duże stopy procentowe, które przyciągały wiele kapitałów portfelowych. Łatwo zauważyć, że dziś w Polsce nie występuje tylko pierwszy z tych niekorzystnych czynników ? kurs złotego został uwolniony.Zaletynadwyżki budżetowejJak podkreślał W. Małecki, bardzo zły stan budżetu wywołał jednak kryzysy w Rosji i Brazylii (w 1998 r.), a wysoki dług publiczny ? na Węgrzech (w latach 1994?95). Poza tym ? jak uczy przykład południowokoreański z 1998 r. ? kraj, który ma nadwyżkę budżetową, jest w stanie skuteczniej walczyć z kryzysem. Koreańczycy rządowe pieniądze mogli przeznaczyć na pomoc dla zagrożonych banków i przedsiębiorstw. Dobry stan finansów publicznych stwarza też większe szanse obrony krajowej waluty przed aprecjacją.Krzysztof Rybiński z ING Barings podkreślał, że choć zdrowe finanse publiczne nie są gwarantem uniknięcia kryzysu walutowego, to ? zwłaszcza w dzisiejszej polskiej sytuacji ? rezygnacja z ograniczania deficytu fiskalnego bardzo zwiększyłaby prawdopodobieństwo wystąpienia tego kryzysu już w przyszłym roku. Jego zdaniem, wyraźny jest związek między deficytem budżetowym a pogarszającym się w Polsce deficytem na rachunku bieżącym.Komu zabrać pieniądze?W to, że oba deficyty są ?bliźniakami?, wątpi natomiast prof. Andrzej Wernik. ? Teoria o silnym związku tych dwóch wielkości powstała w Stanach Zjednoczonych w epoce, kiedy budżet tego kraju miał duże wydatki zagraniczne ? argumentował A. Wernik. Przypomniał, że nasze budżetowe roczne wydatki zagraniczne są nieduże i wynoszą 8 mld zł, a w dodatku biorą się głównie z konieczności regulowania zewnętrznego zadłużenia. Mają więc bardzo sztywny charakter.Zdaniem A. Wernika, rządowi uda się zmniejszyć deficyt budżetowy w 2001 r., ale głównie ?prezentacyjnie?, czyli w postaci liczb zapisanych w ustawie. Gorzej będzie z praktyką, choćby dlatego, że w przyszłym roku emerytom i rencistom należy wypłacić około 3 mld zł z tytułu niewystarczających podwyżek świadczeń w 2000 r. (zaległości te powstaną, gdyż średnioroczna inflacja w br. będzie znacznie wyższa od planowanej). Wielkim problemem polskiej polityki budżetowej jest też ? jak mówi A. Wernik ? wielka dysproporcja między dużymi wydatkami obligatoryjnymi (ich niewykonanie może być zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego) a niewielkimi wydatkami fakultatywnymi.Z tezą, że nie można znaleźć oszczędności w budżecie, polemizował K. Rybiński. ? Rząd ma 30 mld zł złych aktywów. Na tę kwotę składają się niezapłacone podatki i składki ZUS. Kopalnie w ubiegłym roku zapłaciły 70% należnych składek na ubezpieczenia społeczne, natomiast w tym roku ten odsetek zmalał do 47%. Jednocześnie od kwietnia 1999 r. do kwietnia 2000 r. płace realne w przedsiębiorstwach wzrosły o 6%. Czy nie jest tak, że kopalnie albo inne zakłady wolą podwyższać wynagrodzenia, niż odprowadzać należne kwoty do ZUS-u? ? mówił ekonomista z ING Barings.
B.J.