Z wiceminister skarbu państwa Aldoną Kamelą-Sowińską rozmawia Bogda Żukowska
Weszła w życie ustawa o wynagrodzeniu niektórych osób, zwana powszechnie kominową. W przedsiębiorstwach państwowych i spółkach z dominującym udziałem Skarbu Państwa ogranicza ona kierownictwu płace do 6-krotności przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. To wygląda jak wotum nieufności wobec MSP i wobec sprawowania przezeń funkcji właścicielskich w spółkach.Nic podobnego. Ustawa miała źródło w społecznym niezadowoleniu z wysokich wynagrodzeń w samorządach. To niezadowolenie rozciągnęło się na spółki Skarbu Państwa. Ani w prasie, ani w Sejmie nie podawano przykładów drastycznie wysokich płac w spółkach.A Telewizja Polska i spółki węglowe?Do tej pory ustalanie płac w tych właśnie spółkach było poza gestią MSP. Jeśli chodzi o inne spółki, to skala problemu jest znikoma. Przedmiotem tej ustawy jest ok. 670 podmiotów. W tej chwili w resorcie przygotowywana jest lista dotychczas wypłacanych wynagrodzeń. To będzie podstawa dla walnego zgromadzenia do przeprowadzenia weryfikacji. Jeśli okaże się, że wynagrodzenia przekraczają ustawowe maksimum, walne musi je zredukować.To nie będą łatwe decyzje.Ale nie powinny też być zaskoczeniem. Jedną z pierwszych decyzji ministra, miesiąc po objęciu urzędu jesienią 1997 r., było wstrzymanie podnoszenia wynagrodzeń kierownictwu spółek SP przez rady nadzorcze. A decyzje rzeczywiście nie będą łatwe, bo są podpisane umowy o pracę. Skutkiem ustawy będzie albo zgoda na zmianę warunków płacowych, albo ? w przypadku krańcowym ? sprawa trafi do sądu.Ustawa kominowa ma furtkę ? dopuszcza podwyższenie maksymalnego limitu płac o 50%. Czy jest już lista przedsiębiorstw, których szefowie skorzystają z tego rozwiązania?Pierwsza, robocza lista już została opracowana. Jest na niej ok. 200 firm. Będzie ona jeszcze analizowana, zanim przedłożymy ją jako projekt rozporządzenia Rady Ministrów.Jakie kryteria brane są pod uwagę przy wyborze przedsiębiorstw?Liczy się wypadkowa trzech kryteriów: zatrudnienie powyżej 1000 osób, roczne obroty większe niż 100 mln zł oraz istotne znaczenie dla gospodarki kraju.Kiedy kierownictwa firm otrzymają pierwsze pobory zgodnie z przepisami nowej ustawy?To będą wynagrodzenia za wrzesień. Ustawa weszła w życie 1 czerwca 2000 r. i od tego momentu mamy 3 miesiące na sporządzenie i zatwierdzenie listy firm uprawnionych do wyższego limitu wynagrodzeń, bo rozporządzenie rządu musi ukazać się do końca sierpnia.Niektórzy szefowie firm obcięcie płac mogą przyjąć nie tyle jako uderzenie po kieszeni, ile jako rodzaj zawodowej degradacji. Mogą odejść najlepsi fachowcy.Taki scenariusz musimy wziąć pod uwagę. W warunkach rynku warszawskiego przypadków rezygnacji może być więcej, jednak poza stolicą będą one chyba sporadyczne. Pojawia się alternatywa: zarządzanie państwową firmą o znaczeniu często ogólnokrajowym czy praca w drugim szeregu, ale za duże pieniądze. Wybór pierwszego rozwiązania wydaje się oczywisty.Odejście kilku szefów firm ilościowo nie będzie żadnym problemem. Rzecz w jakości ? mogą odejść najlepsi, którzy świetnie przygotowaliby swoje przedsiębiorstwa do prywatyzacji.Wpadamy w pułapkę zakładając, że najlepszy potencjał jest wśród tych, którzy już sprawują funkcje zarządcze w firmach podległych MSP. Mamy świetnie wykształconych menedżerów i obecni szefowie muszą pamiętać, że konkurencja depcze im po piętach.Rozumiem, że to jest sygnał ze strony MSP: bez łaski, nie ma ludzi niezastąpionych.Nie dam sobie wmówić, że potencjał intelektualny i menedżerski w tak wielkim kraju, jak Polska jest ograniczony i już wykorzystany. Ministerstwo rzeczywiście nie będzie nikogo prosić, ale jednocześnie powinniśmy docenić walory obecnej kadry i dlatego m.in. ustawa o wynagrodzeniach dopuszcza zwiększenie limitu o 50%.Czy swoistym efektem ubocznym ustawy będzie zwiększony nacisk firm na przyspieszenie prywatyzacji? To pozwoliłoby ich zarządom uwolnić się od kurateli MSP ? także finansowej.Ustawa rzeczywiście może zadziałać jako stymulator procesów prywatyzacji. Często bowiem, szczególnie w średnich przedsiębiorstwach, spotykamy się ze strony kadry zarządzającej z oporem przed przekształceniami. Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że prywatyzuje właściciel. Średni czas prywatyzacji, przy uwzględnieniu indywidualnego podejścia do każdego przedsiębiorstwa, to co najmniej rok. Zarządy muszą się w ten proces wpisać, rozważając wszystkie argumenty. Od przyjęcia ustawy upłynął jeszcze zbyt krótki czas, by ocenić relacje pomiędzy płacami, emocjami a prywatyzacją. To się ujawni najwcześniej we wrześniu.Przedsiębiorstwa są więc w sytuacji: ręce wolne, ale w dybach.Minister odpowiada za politykę prywatyzacyjną przed Sejmem i dlatego głos zarządów i załóg jest ważny, ale nie rozstrzygający. Z powodu ustawy kominowej harmonogram prywatyzacji na 2000 r. nie będzie zmieniany.Dziękuję za rozmowę.