Książkowe teorie nie przystają do rzeczywistości na GPW
Wielkość obrotów, jeden z ważniejszych elementów analizy technicznej, jest wskaźnikiem dość ostrożnie traktowanym przez analityków. Jak pokazuje praktyka, teorie czasami niewiele mają wspólnego z rzeczywistością na GPW. Zagadkowe zmiany obrotów na małych spółkachuważnie obserwują jednak gracze giełdowi.
? Prawdę mówiąc, nie przykładam dużej wagi do wielkości obrotów na spółkach notowanych na warszawskiej giełdzie ? mówi Benita Mikołajewicz, doradca inwestycyjny ING Barings. Podobny dystans do obrotów ma większość doradców inwestycyjnych. Wystawiają oni bowiem rekomendacje analizując przede wszystkim duże spółki, i to pod kątem fundamentalnym. ? Wielkość obrotów można jednak traktować jako istotny wskaźnik pomocniczy ? twierdzi B. Mikołajewicz.Wolumen obrotów, jedno z najważniejszych narzędzi analityków technicznych, może np. zapowiadać zmianę trendu lub potwierdzać jego siłę. Przykładowo, wedle książkowych teorii, rosnące obroty, którym towarzyszy wzrost kursu akcji, są potwierdzeniem siły trendu wzrostowego. Jednak inwestorzy, którzy bezkrytycznie chcieliby stosować wnioski płynące z takiego rozumowania, raczej się zawiodą i stracą pieniądze. Generalnie należy kierować się zasadą: im niższa kapitalizacja i płynność spółki, tym większe prawdopodobieństwo, że zmiana wolumenu obrotów jest następstwem zaangażowania jednego lub kilku podmiotów, które zdecydowały się na kupno. Może być to np. fundusz emerytalny, który pewnego dnia zaczyna kupować akcje danej spółki. Podczas następnych sesji cena jej akcji rośnie (bo kupuje ten sam podmiot, który chce skupić określony pakiet i dlatego akceptuje coraz wyższe ceny).? Skokowe różnice obrotów na warszawskiej giełdzie wynikają przede wszystkim z małej szerokości rynku oraz obecności lub nieobecności na nim najważniejszych graczy, których, prawdę mówiąc, nie jest tak wielu ? uważa Andrzej Tabor, dyrektor funduszu Private Equity Ephesus Capital Partners. Według niego, przyglądając się obrotom, należy postawić sobie przede wszystkim pytanie: czy na GPW wchodzi właśnie szerszym strumieniem kapitał zagraniczny, czy też ją omija oraz czy na giełdzie inwestują bardziej agresywnie polskie fundusze emerytalne i powiernicze.Dyrektor A. Tabor zwraca uwagę, że obecna sytuacja na GPW jest właśnie odzwierciedleniem gorszego postrzegania polskiego rynku przez zagranicę. Według B. Mikołajewicz, zależność wielkości obrotów na giełdzie w Warszawie widać wyraźnie w dniach, kiedy inwestorzy na Zachodzie mają wolne. Tak było przedwczoraj, kiedy ze względu na święto nie pracowała giełda w Londynie. ? Inwestorzy z Londynu nie pojawili się także w Warszawie ? mówi doradca ING Barings (w poniedziałek wartość obrotów na GPW w porównaniu z piątkiem zmalała o ponad 12%).Zdaniem Andrzeja Tabora, ?jednorodność inwestora? to jeden z najważniejszych aspektów, który trzeba wziąć pod uwagę przy analizie obrotów na GPW. ? Jeśli na giełdzie pojawia się zagranica, to inwestuje przede wszystkim w kilka wybranych spółek wchodzących w skład WIG20, albo w określony sektor ? mówi A. Tabor. Kolejnym rodzajem ?jednorodnego? inwestora są polskie instytucje finansowe. ? Jesienią ubiegłego roku na giełdzie pojawiły się fundusze emerytalne, które kupowały jednak akcje wybranych spółek. Wejście OFE na giełdę doprowadziło do znacznego zwiększenia obrotów ? przypomina A. Tabor.To właśnie jednorodnością inwestorów, którzy w dodatku skoncentrowali się na jednym sektorze, wytłumaczyć można wiosenną ?internetową hossę?, podczas której znacznie wzrosły obroty głównie na spółkach branży IT. ? Ktoś, kto analizował wówczas obroty pod kątem całego rynku, mógł popełnić błąd ? mówi A. Tabor i podaje kolejny przykład ?anomalii obrotowej? ? BIG Bank Gdański. ? W czasie gdy w BIG-BG rozgrywała się walka o kontrolę, obroty na tej spółce stanowiły jedną trzecią obrotów całej giełdy ? przypomina dyrektor.Na GPW od dawna widać zjawisko przesuwania się obrotów z fixingu na notowaniałe. ? Nie ma w tym nic dziwnego, zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę znaczenie dużych inwestorów ? twierdzi B. Mikołajewicz. Było to widoczne np. w ostatni piątek, kiedy podczas notowań ciągłych niespodziewanie skoczyły obroty na PKN Orlen. Prawdopodobnie na kupno zdecydowała się jakaś instytucja, która uznała, iż satysfakcjonuje ją poziom ceny. W tym tygodniu obroty na PKN Orlen powróciły do normy.O tym, jak myląca może być analiza obrotów na warszawskiej giełdzie, można przekonać się też na innych przykładach. Skokowa zmiana obrotów wynika niekiedy z faktu traktowania fixingu bądź notowań ciągłych jako miejsca do zawierania transakcji ? jak to określa A. Tabor ? ?a la pakietówka?. Jedynie tym można wytłumaczyć bowiem obserwowane co jakiś czas skoki obrotów na Pażurze lub na AS Motors. Według A. Tabora, dziwne skoki obrotów są uważnie obserwowane przez całą rzeszę drobnych inwestorów, którzy wchodząc na rynek na dwie, trzy sesje, osiągają niekiedy całkiem przyzwoite zyski. W tym przypadku podstawowa zasada brzmi: szansę na zarobek mają inwestorzy, którzy odpowiednio wcześnie ?wsiądą do pociągu? i odpowiednio szybko opuszczą rynek.Transakcje ?a la pakietówka? zdarzają się częściej podczas notowań ciągłych. Takie rozwiązanie jest rozsądniejsze dla obydwu stron, bo znakomicie ułatwia ograniczenie liczby ?wtajemniczonych? oraz utrudnia analizowanie zmian kapitałowych innym uczestnikom rynku.?Pakietówka? na ciągłych zazwyczaj wygląda tak, że chwilę po rozpoczęciu notowań ciągłych ktoś chce sprzedać kilkaset lub kilka tysięcy bloków akcji jednej spółki, a chwilę później ktoś ?zdejmuje? ten blok po określonej cenie. Późniejszy przebieg notowań przebiega już normalnie: wymienia się jednorazowo po kilka bloków. Z przykładami quasi-pakietówek na ciągłych mieliśmy w ostatnich miesiącach do czynienia np. na Stomilu Olsztyn, Agrosie czy Pekao SA. Za każdym razem była to wymiana akcji między większymi akcjonariuszami.
GRZEGORZ BRYCKI