W najbliższych miesiącach nie należy oczekiwać znaczącego wzrostu notowań euro ? twierdzi Mark Gilbert, komentator Bloomberga. Według sondażu przeprowadzonego przez tę agencję wśród 65 traderów, analityków i inwestorów, na koniec 2000 r. euro warte będzie 88 centów.O słabnącej pozycji euro świadczy też sytuacja na rynku obligacji. W pierwszym roku funkcjonowania euro zdystansowało dolara, było walutą najbardziej preferowaną przez pożyczkobiorców. Na rynkach międzynarodowych sprzedano wówczas obligacje denominowane we wspólnej walucie o wartości, w przeliczeniu, 629 mld dolarów, co stanowiło 45,52% wszystkich tego rodzaju emisji. Walory denominowane w walucie amerykańskiej okazały się gorsze o kilka punktów (41,73%). Na ich bazie zaciągnięto pożyczki w wysokości 577 mld USD.Ten rok przyniósł zmianę, numerem 1 jest dolar. Po dziewięciu miesiącach jego udział z kwotą 523 mld USD wynosi 45%, zaś euro (454 mld USD) 39% ? wynika ze statystyk Capital DATA.Tego rodzaju zestawienia są istotne z dwóch powodów ? przekonuje komentator Bloomberga. Każda obligacja sprzedana w euro kreuje naturalny popyt na wspólną walutę. Bierze się to stąd, że pożyczkobiorca każdego roku będzie potrzebował jakąś kwotę we wspólnej walucie, by spłacić odsetki.Z kolei sprzedaż obligacji dolarowych może się wiązać z potencjalną sprzedażą euro. Np. Deutsche Telekom będzie potrzebował dolary, by spłacić odsetki z tytułu emisji swoich walorów sprzedanych w czerwcu. Tylko niewielka (2,8 mld USD) część tej oferty, o wartości 14,5 mld USD, jest denominowana w euro, reszta w walucie amerykańskiej (9,5 mld USD) oraz jenach i funtach szterlingach.Te dwie ostatnie waluty najbardziej zyskały na kłopotach euro.

W.Z. Bloomberg