Co się dzieje w Ameryce i Europie
Jak zauważają E. Chancellor, A. Feuchtwanger i L. De Quillacq, autorzy jednego z ubiegłotygodniowych komentarzy publikowanych na łamach ?The Wall Street Journal Europe? i www.breakingviews.com, konkurencja w technologiach informacyjnych i nowe technologie upowszechniły rozumowanie o możliwości szybszego wzrostu gospodarczego przy niższej inflacji.
Autorzy sugerują, że obecna sytuacja (głównie w USA, także w Europie) nie zasługuje na miano wyjątkowej, a po fazie przedłużającej się ekspansji, powinno pojawić się to, co w cyklu gospodarczym kolejno występuje.Wiara, że nowe technologie przyniosą oszałamiający zwrot z inwestycji podtrzymywała masowe inwestycje i wydatki na infrastrukturę telekomunikacyjną w USA i np. w technologie umożliwiające korzystanie z internetu ?bez kabla? w Europie. Według niektórych szacunków, koszty tych inwestycji to 300 miliardów euro. Jak zauważają autorzy, od kilku lat ujawnia się jednak chwiejność nowej gospodarki. Przy tym zarówno w USA, jak i w Europie można mówić o spadku oszczędności, rosnących inwestycjach oraz wzrastającym zadłużeniu w sektorze prywatnym. Każda ekspansja kredytowa ma jednak granice, a ostatnio duże zaniepokojenie budzi np. bardzo wysokie zadłużenie spółek z branży telekomunikacyjnej. Przykładowo, złe długi potentata Lucent Technologies spowodowały niedawną gwałtowną przecenę akcji tej spółki.Rynek bez pieniędzyZaczyna się też pogarszać sytuacja na rynku niektórych dóbr, czyżby więc konsumentom zaczynało brakować pieniędzy? Zastój przeżywa w Europie popyt na komputery osobiste i telefony komórkowe, a w Stanach Zjednoczonych na niektóre dobra domowego użytku i samochody. Sytuacja taka, jeśli nie można nazwać jej jeszcze tendencją, ma odzwierciedlenie w wynikach finansowych spółek i niezadowalających akcjonariuszy zyskach. Wspomnijmy chociażby niedawne przypadki Motoroli, Intela czy spółki spoza branży hi-tech ? Home Depot. Wpływa to zresztą dramatycznie na rynkową wycenę ich akcji.NiepewnośćSpadające ceny akcji zwiększają niepewność. W rezultacie, coraz trudniejsze może stawać się finansowanie inwestycji, obojętnie, czy poprzez dług czy też kapitał własny (emisje). Sytuacja taka prowadziłaby, oczywiście w dłuższej perspektywie do spadku inwestycji w nowe technologie. Duży spadek cen aktywów finansowych powoduje poza tym, że konsumenci zaczynają wtedy z reguły więcej oszczędzać, a mniej wydawać. Tak było 10 lat temu w Japonii.Przykład internetuCzy wiosenna ?Internet bubble? (bańka internetowa) to tylko niewielki przykład tego, co może się stać? W pewnym momencie spółki z tej branży miały do czynienia z nadmiarem dostępnej gotówki, by chwilę potem (po załamaniu) zacząć odczuwać głód kapitału. Z psychologicznego punktu widzenia, nadzieje na wielkie zyski szybko zastąpiła podejrzliwość i bardzo duże wyczulenie na wyniki finansowe. Owa podejrzliwość staje się obecnie ? jak pokazuje przykład wielu firm ? samospełniającą się prognozą.Przedsięwzięcia internetowe to jednak tylko niewielka część gospodarki, trudno uznać je także za kapitałochłonne. W przeciwieństwie do nich potężne nakłady związane są z branżą telekomunikacyjną. Być może, wydatki w tym sektorze ? jak sugerują wspomniani już autorzy ? przypominają obecnie XIX wieczną manię związaną z budową kolei żelaznych. Wtedy, kiedy skończył się boom, ludzie zastanawiali się, czemu wybudowali 3 linie kolejowe na jednej trasie. Czy niebawem nie będziemy więc pytać, dlaczego każde wyobrażalne połączenie telekomunikacyjne musi oferować dostęp do internetu. A dlaczego miałoby być przy tym zyskowne?Wizja prezentowana przez autorów z www.breakingviews.com może być jednak zbyt pesymistyczna. Na przykład, rozwój i inwestycje w internet w Polsce są znacznie opóźnione w stosunku do Europy Zachodniej i USA, tak więc przyszłość może być postrzegana na zasadzie ?co najlepsze przed nami?. Z drugiej strony, jak pokazują ostatnie tygodnie na Nasdaq i GPW, Warszawie nie sposób oprzeć się trendom globa.
Kolumny 10?11 opracował
Marcin Mosz