Ostatnio skumulowało się sporo czynników siejących ferment w sercach inwestorów. I choć tylko niektóre z nich można faktycznie uznać za niosące ze sobą ryzyko dla inwestorów, to przez co najmniej najbliższy tydzień, czyli do czasu gdy część z zadawanych przez rynek pytań uzyska odpowiedź, trudno będzie o uspokojenie. W ujęciu globalnym giełdy wciąż znajdują się pod wpływem wyborów prezydenckich w USA. I choć niezależnie od ich wyniku nie widać wyraźnych różnic dla przyszłości gospodarki tego kraju, tamtejsze giełdy znalazły pretekst do solidnego falowania. Bardziej złożona jest sytuacja w kraju. Oprócz oczywistego wpływu giełd zagranicznych inwestorzy uwzględniają w kalkulacjach także przyszłotygodniowe pojawienie się projektu budżetu. Biorąc pod uwagę, że towarzyszące mu ustawy oszczędnościowe mogą zostać zawetowane, w przypadku braku uchwalonego budżetu realizacja przedłożenia rządowego nie będzie łatwa. W kontekście sytuacji w PZU i wycofania się chętnych na Hutę Katowice wykonanie dochodów z prywatyzacji będzie wyczynem. Dodajmy dla dopełnienia obrazu wycofanie się kolejnego chętnego na UMTS i groźbę fiaska przetargu.Nastroje pogorszyły się więc wyraźnie, lecz dla dalszego zachowania rynku nie jest zbyt istotne jego krótkoterminowe falowanie, a ustalenie się kolejnego lokalnego dna. O ile powstanie ono powyżej dwóch dotychczasowych, optymistyczne oczekiwanie co do końcówki roku otrzymają kolejne wsparcie.