Od 1 lipca obowiązuje nowa ustawa konsumencka

Ustawa o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny ? obowiązująca od 1 lipca 2000 roku ? wprowadza nowe reguły postępowania wobec konsumentów. Sprawa jest szczególnie interesująca w kontekście konsekwencji nowych zasad dla handlu w internecie. Ustawa ta przenosi na polski grunt europejskie standardy ochrony konsumentów. Z drugiej jednak strony ? wprowadza rozwiązania prawne dla stosunków, co do których, ze względu na szybki rozwój technologii porozumiewania się na odległość, trudno było znaleźć do tej pory adekwatne unormowanie.Jak rozpoznaćw kontrahencie konsumenta?Zgodnie z wprowadzoną przez ustawę konsumencką (z 2 marca 2000 roku; DzU nr 22, poz. 271) definicją, za konsumenta uznaje się teraz każdą osobę (a więc także prawną), która zawiera umowę z przedsiębiorcą w celu bezpośrednio nie związanym z działalnością gospodarczą. Wydaje się, że definicja ta potraktowana dosłownie ? a trudno przecież inaczej traktować przepis prawa ? może prowadzić do wniosków sprzecznych z powszechną intuicją na temat definiowanego pojęcia. Niełatwo przecież na pierwszy rzut oka zaakceptować jako konsumenta wielką firmę informatyczną, kupującą do swego biura w małym sklepiku odbiornik radiowy, a samego sklepiku jako ?silniejszego? profesjonalistę.Takie sformułowanie definicji nie jest jednak przypadkowe. Brzmienie jej nawiązuje bowiem do ugruntowanej w Europie tradycji prawnej, kwalifikującej jako konsumentów także przedsiębiorców, jeśli w stosunku do przedmiotu danej transakcji nie mają oni specjalistycznej wiedzy. Zgodnie z ustalonym w Unii Europejskiej podejściem do ochrony konsumenta, kryterium, które decyduje o przyznaniu danemu podmiotowi takiej ochrony, jest właśnie brak orientacji w danej dziedzinie. Przyjmuje się bowiem, że wiedza i kompetencja podmiotu, który zajmuje się daną działalnością zarobkowo, przesądza, o jego przewadze w ramach transakcji związanych z tą dziedziną i uzasadnia jednocześnie ochronę podmiotu słabszego w tym stosunku, którego słabość polega z kolei na braku wiedzy i doświadczeń.Wskazanie tych uzasadnień, wywodzonych z tradycji europejskich, wydaje się w kontekście nowej definicji zasadne o tyle, że w praktyce sądy będą teraz zmuszone sięgać właśnie do nich w przypadkach wątpliwych. A takich może się sporo pojawić. Jak, na przykład, w świetle przyjętej definicji potraktować zakup żarówki i zakup kasy fiskalnej dokonany przez sprzedawcę programów komputerowych? W obu przypadkach, jak się wydaje, mamy do czynienia z tymi samymi przesłankami zastosowania do tego sprzedawcy ochrony konsumenckiej, gdyż przedmiot umowy za każdym razem nie ma nic wspólnego z tym, na czym on się zna. Nie da się jednak zaprzeczyć, że ? biorąc pod uwagę literalne brzmienie definicji ? kasa fiskalna, w przeciwieństwie do żarówki, została zakupiona w celu bezpośrednio związanym z działalnością gospodarczą. W tym zakresie sprzedawca oprogramowania mógłby być potraktowany jak profesjonalista.Zastosowanie definicji konsumenta do jednej ze stron umowy będzie miało również bardzo istotny wpływ na jej sytuację prawną. Oznacza bowiem, że umowa z takim podmiotem powinna być zawarta, sformułowana i wykonana w sposób szczególny. Jeśli chodzi o treść takiej umowy, nie może ona zawierać pewnych klauzul, uznanych przez ustawodawcę za niekorzystne dla konsumenta. Wprowadza to istotną rewolucję w tej dziedzinie, gdyż większość z wymienionych przez ustawę konsumencką niedozwolonych klauzul występowała do tej pory dość powszechnie w umowach z konsumentami.Zgodnie z nowymi przepisami, nie można w umowie z konsumentem postanowić o wyłączeniu lub ograniczeniu odpowiedzialności względem konsumenta za szkody na osobie albo o wyłączeniu lub istotnym ograniczeniu odpowiedzialności względem konsumenta za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania. Wśród postanowień umowy z konsumentem nie mogą się także znaleźć klauzule pozwalające pfesjonaliście wyłączyć obowiązek zwrotu konsumentowi uiszczonej zapłaty za świadczenie nie spełnione w części lub w całości, w przypadku gdy konsument zrezygnuje z zawarcia umowy lub jej wykonania. Nie można wreszcie w takiej umowie zastrzec dopuszczalności przeniesienia praw i obowiązków z tej umowy bez zgody konsumenta ani uzależnić zawarcia, treści lub wykonania umowy od zawarcia innej umowy, nie mającej bezpośredniego związku z zawieraną umową. Takich niedozwolonych klauzul ustawa konsumencka wymienia 23 oraz wyraźnie wskazuje, że jest to tylko wyliczenie przykładowe. W praktyce oznacza to, że katalog będzie się rozszerzał. Konsekwencje zastosowania w umowie z konsumentem niedozwolonej klauzuli polegają zaś na tym, że nie będzie ona wiązać tego ostatniego.Niezależnie od kwestii kształtowania treści umowy z konsumentem, ustawa konsumencka wprowadza pewne ograniczenia dla profesjonalisty ze względu na sam sposób zawarcia umowy. Dotyczy to między innymi umów zawieranych za pośrednictwem sieci internet.Co wolno konsumentowi,a czego nie wolnoprofesjonaliście w internecie?Ustawa konsumencka wprowadza specjalną regulację, dotyczącą tzw. umów zawieranych na odległość. Zostały one zdefiniowane w artykule 6 ust. 1 ustawy jako umowy zawierane z konsumentem bez jednoczesnej obecności obu stron, przy wykorzystaniu środków porozumiewania się na odległość, jeżeli kontrahentem konsumenta jest przedsiębiorca, który w taki sposób zorganizował swoją działalność. Powołany przepis wymienia przykładowe sposoby zawierania takich umów, tj. za pomocą formularza zamówienia, listu seryjnego, reklamy prasowej, telefonu, radia, telewizji, automatycznego urządzenia wywołującego, wizjofonu, wideotekstu, poczty elektronicznej, telefaksu. Z brzmienia tej definicji wynika, że umowy zawierane z konsumentami za pośrednictwem sieci w tzw. sklepach internetowych lub w ramach podobnych rozwiązań, stanowiących przecież formę organizacji działalności danego przedsiębiorcy, są właśnie umowami zawieranymi na odległość w rozumieniu ustawy konsumenckiej. Należy przy tym podkreślić, że ogromna większość kupujących w internecie to właśnie konsumenci, o czym świadczy dotychczasowa praktyka i sam charakter inicjatyw handlowych w sieci. Większość transakcji w internecie będzie więc podlegać opisywanej reglamentacji prawnej.Reglamentacja ta niesie także za sobą kolejne, względem opisanych wyżej, ograniczenia swobody działania przedsiębiorców względem konsumentów oraz swobody kształtowania treści umów zawieranych w internecie. Zostawiając na boku prawną analizę samej techniki zawierania umów w sieci, tj. możliwości traktowania ?kliknięć? jako oświadczeń woli, czy też sposobów identyfikowania stron umowy, przedstawię tylko najistotniejsze z tych ograniczeń.Przede wszystkim przedsiębiorca w internecie musi bardzo uważać, aby jego działalność, zmierzająca do pozyskania klienta, nie była zbyt agresywna. Zanim złoży on konsumentowi propozycję zawarcia umowy na odległość, musi uzyskać jego uprzednią zgodę na złożenie mu oferty w takiej formie. Powstaje, oczywiście, pytanie, czy nie jest wystarczające w tym względzie potraktowanie jako takiej zgody wpisania przez konsumenta adresu sklepu on-line w odpowiednie okno jego wyszukiwarki internetowej. Przecież skoro konsument wpisuje adres lub uruchamia określony link, jednocześnie godzi się na wejście na daną stronę www. Pamiętajmy jednak, że taka argumentacja może zawieść. Przepis wyraźnie mówi o zgodzie na złożenie propozycji, a klikając na link lub wpisując adres strony www konsument może nawet nie wiedzieć, że po jej otwarciu zostanie zarzucony propozycjami ?nie do odrzucenia?. Kliknięcia takiego nie sposób zatem potraktować jako wymaganej zgody. W tym kontekście należy też wspomnieć o dodatkowym przepisie, nakazującym przedsiębiorcy handlującemu w sieci formułować swoje oferty i informacje o zamiarze zawarcia umowy na odległość w sposób jednoznaczny i zrozumiały.Kolejne ograniczenie dla sprzedawcy internetowego wynika z uprawnienia konsumenta, jakie daje mu art. 7 ustawy. Otóż konsument, który zawarł umowę na odległość, może od niej odstąpić bez podania przyczyn, składając stosowne oświadczenie na piśmie w terminie 10 dni, liczonym od dnia wydania sprzedanej rzeczy lub ? jeśli umowa dotyczy usług ? od dnia jej zawarcia. Dodatkowo, obowiązkiem przedsiębiorcy jest poinformowanie o tym konsumenta (i o wielu jeszcze innych kwestiach) najpóźniej w chwili złożenia mu propozycji zawarcia umowy. Co więcej, przedsiębiorca musi te informacje potwierdzić konsumentowi na piśmie, a jeżeli tego nie zrobi ? konsument może odstąpić od umowy nawet po trzech miesiącach od wydania rzeczy lub zawarcia umowy.W razie odstąpienia konsumenta od umowy, jest ona uważana za nie zawartą, a konsument jest zwolniony od wszelkich zobowiązań, z wyjątkiem obowiązku zwrotu przedmiotu świadczenia w stanie nie zmienionym, chyba że zmiana była konieczna w granicach zwykłego zarządu. Ciekawe, czy za taką zmianę można będzie uznać zużycie tonera kupionej za pośrednictwem internetu drukarki komputerowej, którą ? po wydrukowaniu pracy magisterskiej w ciągu 9 dni ? pomysłowy student będzie chciał zwrócić sprzedawcy?Ryzyko związane z tak daleko idącymi uprawnieniami konsumentów może być nie do ?przełknięcia?, zwłaszcza dla małych inicjatyw e-commerce.Czy można inaczej?Definicja konsumenta i umowy zawartej na odległość są przepisami bezwzględnie obowiązującymi, co oznacza, że nawet jeśli strony będą bardzo chciały w umowie nazwać się inaczej, to o ich prawnym charakterze przesądzą i tak przesłanki zawarte w ustawowych definicjach. Tutaj nic nie można zmienić. Jeśli dany podmiot musi zawierać umowy z konsumentami i musi zawierać je na odległość, to niestosowanie wobec jego działalności prokonsumenckich reguł może wynikać jedynie ze szczególnego charakteru tej działalności, pozwalającego na zaliczenie jej do wymienionych w ustawie konsumenckiej nielicznych wyjątków.Opisanych przepisów o umowach zawieranych na odległość nie stosuje się do umów zawieranych na odległość, dotyczących inwestycji kapitałowych, terminowych operacji finansowych i opcji, choć pewnie niejeden konsument chciałby pospekulować na giełdzie, mając możliwość ewentualnego wycofania się z dokonanych transakcji w ciągu 10 dni. Przepisów tych nie stosuje się również do transakcji związanych z wykonywaniem czynności bankowych, co pozwoli z kolei na wyeliminowanie omówionych ograniczeń w stosunku do raczkującego w Polsce e-bankingu. Wreszcie sprzedaż z licytacji nie podlega drakońskim regułom, zapewniającym ochronę ?słabszej?, nieprofesjonalnej stronie umowy zawieranej na odległość.Wydaje się, że m.in. ten właśnie fakt sprzyja rosnącej popularności internetowych aukcji, na których sprzedaż odbywa się w formie licytacji.Wypada jeszcze tylko stwierdzić, że choć można narzekać na nową regulację, wpisując się w stereotyp jednej z polskich cech narodowych, podobna tendencja do szerokiej ochrony konsumenta nie spowodowała jeszcze nigdzie na świecie ograniczenia dynamiki rozwoju handlu w internecie. Miejmy nadzieję, że również w Polsce, dzięki rozsądnemu stosowaniu nowych przepisów przez sądy oraz zrozumieniu celu ich wprowadzenia ze strony przedsiębiorców, dynamika ta nie zostanie zahamowana.

PIOTR SZCZESZEKKancelaria Prawna Kuczek & Maruta sc