Już z perspektywy jednego miesiąca, bez symbolicznej bożonarodzeniowej lub noworocznej zadumy, możemy popatrzeć na zamknięty rozdział pod tytułem ?Ostatni rok XX wieku?. (...)Jaki był dla naszego rodzimego rynku kapitałowego 2000 rok? Oczywiście, jak każdy z krótkiego, ledwo 10-cioletniego życiorysu polskiego regulowanego rynku kapitałowego ? ważny i inny od poprzednich. W grudniu 2000 roku zakończyły się parlamentarne prace nad dostosowaniem ustawy Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi do wymogów Unii Europejskiej. Choć zmiany są istotne i zostało wprowadzonych ileś dobrych i bardzo dobrych rozwiązań, jednak nie wszystkie zapisy lub brak niektórych uregulowań jest na miarę tej europeizacji lub wyzwań, przed jakimi stoimy, aspirując do Unii.Zmiana filozofii licencjonowania domów maklerskich (z tak zwanego licencjonowania przedmiotowego na podmiotowe) dziś praktycznie nie wnosi istotnej zmiany jakościowej na polskim rynku kapitałowym. Szkoda że ta zmiana nastąpiła dopiero teraz ? wcześniej byłby to przełom i być może obecnie nasz rodzimy rynek kapitałowy byłby bardziej zaawansowany. Wprowadzone teraz licencjonowanie podmiotowe jest istotne dla domów maklerskich, które dopiero będą chciały rozpocząć działalność na naszym rynku, oraz dla tych, które dotychczas prowadziły działalność maklerską w ograniczonym zakresie i łatwiej niż dotychczas będą mogły rozszerzyć swoją ofertę. Poza tym pewną dolegliwością jest, że ustawodawca zmusza wszystkie podmioty już prowadzące działalność maklerską, by ponownie ubiegały się o nowe zezwolenia.Przy nowelizowaniu ustawy Prawo o publicznym obrocie papierami wartościowymi nadal konsekwentnie zablokowano branży maklerskiej swobodę działania w zakresie szeroko pojętej bankowości inwestycyjnej, wprowadzono częściową asymetrię pomiędzy możliwościami działania rodzimych domów maklerskich a zagranicznych brokerów działających w krajach Unii, którzy w Polsce nie będą poddani już takim wymogom, jak ich miejscowa konkurencja. Z innych ciekawostek znowelizowanej ustawy można wymienić pozbawienie domów i biur maklerskich prawa utworzenia systemu gwarancyjnego, który dotychczas nie powstał, gdyż nie do końca jest on konieczny w polskich realiach. Ustawodawca przyjął na potrzeby unijne, i niestety tylko na koszt pośredników rynkowych, obowiązkowy system rekompensat i uszczęśliwił pobieraniem pieniędzy oraz ich administrowaniem Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Szkoda że zostały wyeliminowane projekty rozwiązań na rzecz systemu rekompensat przyjazne dla uczestników rynku, proponowane przez Izbę Domów Maklerskich, posłów, senatorów, nawet przez Senat.Teraz chciałbym skoncentrować się na obecnej sytuacji i przyszłości pewnej podstawowej grupy naszych rodzimych domów i biur maklerskich. Właścicielami domów maklerskich w przeważającej części są banki komercyjne, które działają we własnym interesie i w innych uwarunkowaniach niż domy maklerskie. Domom maklerskim przez minione lata nie stwarzano warunków, które ułatwiałyby ich rozwój i ewoluowanie w stronę bankowości inwestycyjnej. Banki wykorzystały natomiast swoją pozycję i dobre dla nich ?furtki?, dzięki którym mają dosyć dużą swobodę działania w różnych obszarach bankowości inwestycyjnej. Na dodatek nadal część tych obszarów jest niedostępna dla pośredników rynku kapitałowego. Mając takich właścicieli domy maklerskie nie mają niepodległości funkcjonalnej, a banki oczywiście bronią swego interesu. Polityka banków komercyjnych jest inaczej ukierunkowana, domy maklerskie zaś zazwyczaj muszą być jej podporządkowane. I tu warto dostrzec jeszcze jedną, niezwykle ważną rzecz dla przyszłości naszej rodzimej branży maklerskiej, która być może zdecyduje, czy powstanie polski rynek kapitałowy z prawdziwego zdarzenia.Większość banków posiada zagranicznych inwestorów strategicznych, którymi są banki komercyjne. Nie banki inwestycyjne, ale właśnie komercyjne. Inwestorzy ci nie przyszli tu z misją budowania polskiego rynku kapitałowego. Oni są zawodowcami z sektora bankowego i taką optyką kierują się działając na naszym rynku. Trudno mieć pretensję do nich, że nie są wrażliwi na specyfikę i rzeczywiste potrzeby oraz wyzwania stojące przed polskim rynkiem kapitałowym i jego podmiotami. Oni chronią własne interesy i pod tym kątem będą realizować własną strategię i jej podporządkowywać ich własne ?polskie? banki i podmioty od nich zależne lub powiązane. W konsekwencji może okazać się, że z rynku zacznie ubywać brokerów. Rynek bankowy jest trochę ciasny i możliwości generowania dochodów na nim są coraz bardziej ograniczone. To powoduje intensywne zabiegi o pozyskiwanie innych źródeł przychodów i zmniejszanie kosztów działania. Trudno wykluczyć, że łakomym kąskiem dla banków mogą stać się klienci i infrastruktura domów maklerskich. Część banków może będzie dążyła do przejęcia tych klientów i wchłonięcia materialnych wartości wypracowanych przez zależne od nich domy maklerskie. W konsekwencji może okazać się, że ze względu na inne cele banków zagranicznych, które przejęły kontrolę nad znaczną częścią polskiego sektora bankowego, z naszego rynku kapitałowego zaczną być eliminowani jego rodzimi profesjonalni pośrednicy.Chciałbym też podkreślić bardzo niepokojące, zauważalne na rynku tendencje do pominięcia pośredników (odstąpienie od przymusu maklerskiego) i umożliwienia innym podmiotom bezpośredniego inwestowania na giełdzie. Dokąd może prowadzić taka droga? Do demontażu i marginalizacji, a może i eliminacji polskiego przemysłu brokerskiego. Przepraszam, na razie rzemiosła, któremu może nie być dane dorosnąć, by stać się takim przemysłem. Oczywiście, lepiej brzmiałby ten termin w innej wersji językowej, ale chcę uszanować literę prawa chroniącego język polski. Język, przynajmniej ustawowo, potrafimy chronić. Ale co z ochroną naszego wschodzącego rodzimego rynku kapitałowego i podstawowych podmiotów tego rynku ? domami i biurami maklerskimi? N