Subiektywna ocena sytuacji

Nasz rynek naśladował w minionym tygodniu ruchy giełd amerykańskichi tak już chyba będzie przez pewien czas. Poniedziałek i środapowinny zadecydować o tym, co się będzie działo w najbliższych7 sesjach (do posiedzenia RPP).

Rynek amerykańskiGiełdowy rollercoaster kręcił się w ubiegłym tygodniu doprowadzając inwestorów do krańcowego wyczerpania. W poniedziałek rynek był jeszcze pełen nadziei w oczekiwaniu na wtorkowe wystąpienie szefa Fed. Nie dostał jednak dokładnie tego, czego oczekiwał. Inwestorzy byli rozczarowani tym, że A. Greenspan nie sugerował następnych obniżek stóp procentowych i wskazywał te elementy, które są siłą gospodarki. To spowodowało, że nadzieje na obniżkę stóp przed 20 marca znikły, a rynek zniżkował.Zarówno szef Fed, jak i jego zastępcy mówili o tym, że recesji nie będzie (wyłącznie duże spowolnienie), a bank centralny zrobi wszystko, żeby przeciwdziałać zagrożeniom. Sugerowali też, że już styczeń nie będzie zły. Mylili się, sądząc po danych makro, które rynek otrzymał w następnych dniach. Co prawda, dane o sprzedaży detalicznej, która wzrosła (bez samochodów) o 0,8%, wobec oczekiwanych 0,4%, były dosyć optymistyczne, ale dalej zaczęły się schody.Indeks nastroju konsumentów podawany przez Uniwersytet w Michigan spadł czwarty miesiąc z rzędu mniej więcej do poziomu, w którym był na początku recesji w 1990 r. To oznacza, że Amerykanie mniej wydają i będą mniej wydawali, co prowadzi do znacznego spowolnienia całej gospodarki. Produkcja przemysłowa spadła kolejny raz, mimo oczekiwań że pozostanie bez zmian. Tym razem o 0,3%.Przemysł amerykański jest w recesji ? to jest bezdyskusyjne. Budownictwo i usługi trzymają się jeszcze nieźle. Przykładem tego, do czego prowadzi obecne spowolnienie (recesja?), jest Lucent, który żeby odnowić kredyt potrzebuje 6,5 mld USD i ma duże problemy z uzyskaniem ich od banków. Takich przypadków będzie przybywało. Banki będą miały coraz więcej ?złych? kredytów i staną się bardzo ostrożne, co zmniejszy zyski i w tym sektorze. Jednak dopóki rynki nie dostaną potwierdzenia o recesji w postaci dwóch kolejnych kwartałów spadku PKB, dyskusja o tym, czy będzie twarde czy miękkie lądowanie będzie trwała.Najgorszy dla giełd był piątek. Zebrały się znowu wszelkie możliwe nieszczęścia. Dell nie spełnił oczekiwań analityków, jeśli chodzi o zyski, a Nortel nie tylko ogłosił redukcję załogi, ale również obniżył prognozy na ten rok informując, że może zamknąć go stratą. Może nie byłoby wielkiej przeceny z tego powodu (tylko średnia), ale rynek dobiły dane makro.PPI (inflacja na poziomie cen producentów) wystrzeliła do góry tak, że zdziwiło to największych pesymistów. Oczekiwania były na poziomie 0,2?0,3% i bazowa 0,1?0,2%. Było 1,1% i 0,7%. Zadziwiająco dużo. Tak dużo, że aż nieprawdopodobnie. Spora część analityków twierdziła, że to jest albo jednorazowy wyskok (już tak w historii bywało), albo jakiś błąd w metodzie. Jednak równie wielu twierdziło, że dane te są faktem i wpłyną na ograniczenie obniżek stóp. W końcu przeważył ten pierwszy pogląd oraz przekonanie, że Fed i tak obniży stopy 20 marca. Dlatego DJIA spadł w piątek w tak niewielkim stopniu.Można sobie wyobrazić, z jakim napięciem rynek będzie czekał na środowe dane o inflacji na poziomie konsumentów (CPI ? oczekuje się +0,3% i bazowej +0,2%). Dane lepsze od oczekiwań, lub zgodne z nimi, dadzą małą euforię, bo rynek odreaguje strach wynikający z PPI. Gorsze (nie mówiąc już o tak katastrofalnych jak PPI) spowodują, że pojedyncze głosy, które odezwały się w piątek o tym, że gospodarka wchodzi w stagflację, rozlegną się bardzo głośno, a rynek może spanikować. Ja o stagflacji piszę już od dłuższego czasu, więc nie byłoby to dla mnie duże zaskoczenie. W każdym razie środa powinna być najważniejszym dniem tego krótkiego tygodnia (w poniedziałek w USA jest święto).W piątek stało się jeszcze coś, czego wpływ na rynki trudno na razie oszacować. USA i Wielka Brytania uderzyły w Iraku na cele poza strefkazu lotów. Zdarzyło się to pierwszy raz od 1998 r. Nie wiem, czy z punktu widzenia gospodarki było to rozsądne posunięcie. Wystarczy, żeby Irak działał na rzecz ograniczenia wydobycia ropy naftowej i pogorszenia stosunków między Izraelem (co za tym idzie i USA) a światem arabskim. I bez tego elementu analitycy mówią, że 17 marca OPEC znowu ograniczy wydobycie. Czy takie ograniczenie i ewentualne działania Iraku wpłyną na cenę ropy, która w tym tygodniu taniała? Uważam, że tak. Jedyną pociechą jest to, że surowce tanieją (CRB), co może zmniejszyć presję inflacyjną.W analizie technicznej wielkich zmian nie ma. DJIA to enfant terrible amerykańskich indeksów. Przynajmniej od roku nie pokazuje realnej sytuacji rynku akcji. Po prostu 30 spółek to bardzo mało na tak duży kapitał, jaki jest w USA. Jeśli utrwaliło się przekonanie, że są one relatywnie bezpieczną przystanią dla tego kapitału, to utrzymanie cen na bezpiecznym poziomie nie jest problemem. Poziom 11 000 pkt. coraz dalej, ale piątkowe odbicie indeksu od średniej 50-sesyjnej daje nadzieję na wzrost.Taką nadzieję daje również wykres S&P 500, który wykonuje ruch powrotny do linii trendu spadkowego. Odbicie i mocny ruch do góry dadzą nadzieję, że była to tylko korekta. Przełamanie 1290 pkt. byłoby sygnałem sprzedaży. Sygnału sprzedaży nie daje również TRIN.Najbardziej nieciekawie wygląda oczywiście Nasdaq. Wszelkie wsparcia zostały przełamane i zostało tylko słabe, na poziomie lutowego dołka (2380 pkt.), a potem dopiero minimum, czyli 2250 pkt. Co gorsza, indeks utworzył coś, co w innej sytuacji (gdyby taka formacja powstała po wzroście) można by było określić mianem gwiazdy wieczornej zapowiadającej spadki.Ponieważ ten układ powstał po spadkach, więc można jedynie powiedzieć, że jeśli szybko nie zostanie zamknięte okno bessy utworzone w piątek, to indeks będzie musiał zejść do 2250 pkt. Tam musi być bardzo mocne odbicie. Czy będzie to początek podwójnego dna? Tak powinno właśnie być, ale jeśli jednak minimum zostanie przełamane... Za wcześnie, żeby o tym mówić. Oporem jest 2550 pkt.Uważam, że ten krótki tydzień rozstrzygnie się we środę. Wtorek powinien być odbiciem, a potem zobaczymy, co pokaże CPI. Oczywiście, dowolnego dnia mogą napłynąć negatywne wiadomości ze spółek, a rynek jest tak nerwowy, że reakcje będą nieobliczalne. W inwestorach może znowu powstać strach przed ciemnością (niechęć do zostawania na noc z akcjami).Rynek polskiNasz rynek naśladował ruchy giełd amerykańskich i tak już chyba będzie przez pewien czas. Tutaj rollercoaster był jeszcze bardziej wyraźny, bo po każdym spadku następnego dnia następował wzrost. Czwartek wyglądał już bardzo optymistycznie i zanosiło się na ładny ruch powrotny do linii trendu wzrostowego, ale piątek zniszczył te nadzieje. Niektóre gazety (m.in. ?Rzeczpospolita?) podały, że spadek wystąpił po podaniu informacji o wykonaniu w 25% budżetu. Tak nie było. Obserwowałem rynek bardzo uważnie po tej wiadomości. Nic się nie działo. Dopiero amerykańskie PPI załamało rynek.W sferze makro dane o inflacji były bardzo dobre, co w niczym nie zmieniło ostrożnego nastawienia członków RPP do obniżek stóp. Wszystkie wypowiedzi były bardzo ostrożne, a minister J. Bauc twierdzi wręcz, że zbyt szybka dezinflacja jest niebezpieczna, bo grozi ponownym wybuchem inflacji. Jest to stwierdzenie na pozór paradoksalne, ale rzeczywiście może tak być. Wtedy RPP stanęłaby przed podobnym problemem jak amerykański Fed i zagrożenie stagflacją stałoby się bardzo realne.Wykonanie budżetu w 25% jest uzasadniane kosztami obsługi długu publicznego (rok temu wykonanie w styczniu wynosiło poniżej 6%). Już wiele tygodni temu pisałem o tym, że ten dług rośnie lawinowo. To staje się coraz bardziej niebezpieczne. Minnister finansów nie kryje, że w lutym i marcu nie będzie lepiej. Zapewne po I kwartale wykonanie będzie więc powyżej 60%. Pieniędzy wystarczy maksimum do wyborów. Gołym okiem widać więc, jaką ?wydmuszką? jest ten budżet. Tyle tylko, że na razie nikt specjalnie się tym nie przejmuje. ?Titanic? tonie, a orkiestra gra.W poniedziałek otrzymamy dane o dynamice produkcji przemysłowej. Zdaje się, że rynek modli się o złe dane. Dlaczego? Bo może ujemna dynamika zmusiłaby RPP do poważnej obniżki stóp. Nic innego chyba na Radę nie podziała. RPP zbiera się już 27?28 lutego i może stopy obniżyć. Kiepska dynamika produkcji dałaby więc (paradoksalnie) impuls rynkowi, który będzie czekał na obniżkę.PARKIET pisze, że ta obniżka jest już w cenach. Miałby rację, gdybyśmy byli po wzrostach. Jesteśmy po spadkach, więc oczekiwanie na obniżkę byłoby znakomitym pretekstem do wzrostu. Pretekstem, dlatego że obcięcie stóp o 100?150 pkt. kompletnie niczego nie zmieni zapewne nawet i za pół roku, a z całą pewnością nie w okresie tygodni.Takie oczekiwanie powinno dać wzrost sektora bankowego, ale i tutaj (z chlubnym wyjątkiem Pekao) nie wygląda to dobrze. Zwalniająca gospodarka to mniejsza akcja kredytowa, mniej kredytów na samochody (kompletny krach w sprzedaży aut) i mniejsze zyski. Symboliczna obniżka stóp tego nie zmieni. Taką sytuację potwierdza Pentor, który podał, że wskaźnik koniunktury bankowej Pengab drugi miesiąc z rzędu spadł w lutym do najniższego od 7 lat poziomu z powodu obaw dotyczących wzrostu gospodarczegoZdecydowanie złą informacją dla rynku jest debiut francuskiego operatora telefonii komórkowej Orange. Mało że akcje zostały sprzedane w ofercie, publicznej po bardzo niskiej cenie to po wejściu na giełdę zeszły poniżej ceny z oferty publicznej. Jak w tej sytuacji będą wyglądały wyceny udziałów naszych spółek w telefonii komórkowej? Czy za chwilę nie okaże się, że są obniżone o kilkadziesiąt procent? Na razie jednak wokół tego faktu panuje cisza ? tak jakby naszych telekomów to nie dotyczyło.Z rynku walutowego wynika, że złoty wzmocnił się znacznie w stosunku do euro. Analiza techniczna mówi nawet o tym, że jest możliwe wzmocnienie do 3,50 zł/euro. W stosunku do dolara niewiele się zmienił, a wybicie z flagi na razie nie jest zbyt przekonujące. Takie wzmocnienie w stosunku do euro jest bardzo niekorzystne, jako że większość naszego eksportu jest kwotowana w euro. To bardzo zła wiadomość dla eksporterów.W analizie technicznej niewiele zmian. Na indeksie cenowym bessa ma się bardzo dobrze i jedno, o czym mogą marzyć byki, to ruch powrotny do podstawy trójkąta (ok. 8%). Na WIG formacja RGR straszy coraz wyraźniej, ale do jakiegoś przełomu jeszcze bardzo daleko. Jeśli chodzi o WIG20 to sytuacja stała się bardzo ciekawa. Indeks doszedł w ciągu dnia do dolnego ograniczenia kanału trendu spadkowego (1600 pkt.). Niewiele niżej (1590) jest wsparcie wynikające z okna hossy z listopada 2000 r. W tej sytuacji, w krótkim terminie (bo w długim jestem zdecydowanym pesymistą) najbardziej prawdopodobne jest odbicie od tego właśnie obszaru i ruch powrotny w kierunku przebitej linii trendu wzrostowego. Indeks nie powinien jednak dojść do tej linii ? jest zbyt wysoko. Opór na 1700 pkt. i linia trendu spadkowego powinny zatrzymać ewentualny wzrost. Pokonanie wsparć to ruch do następnej strefy 1500?1530 pkt.Mamy w tym tygodniu dwa bardzo ważne dni. Poniedziałek i środa powinny zadecydować o tym, co będzie się działo w najbliższych 7 sesjach (do posiedzenia RPP). Najbardziej prawdopodobne jest odbicie w kierunku 1700 pkt., ale obraz w średnim terminie nie wygląda zachęcająco. Inwestorzy wypatrujący dłuższych trendów wzrostowych i lubiący uśredniać do góry, w miarę wzrostu cen akcji powinni pozostawać poza rynkiem.

Piotr Kuczyński