Trudno oceniać przebieg wczorajszej sesji ze względu na jej wyjątkowość. Wygasanie marcowych serii instrumentów pochodnych kazało się liczyć z tym, że sesja bogata będzie w różne dziwactwa. Owszem, w trakcie dnia pojawiło się kilka informacji, które potencjalnie mogły wpłynąć na notowania, ale to właśnie wygasanie serii było wydarzeniem dominującym. Dobitnie o tym świadczy zachowanie samego rynku. Tuż po rozpoczęciu ostatniej godziny notowań, według której później wyznaczało się poziom rozliczenia kontraktów, ceny dynamicznie skoczyły
w górę. Na kasowym pojawiły się kosze zleceń kupna.
Terminowy nie mógł zrobić nic
innego, jak podążyć za rosnącym rynkiem kasowym.
Na przebieg tej końcówki nie miały wpływu żadne dane makroekonomiczne, jakie pojawiły się w trakcie dnia. Nikt nie zważał na uspokajające dane o amerykańskiej inflacji. Nikt przy zakupach nie kierował się wyższą od oczekiwań dynamiką produkcji przemysłowej w USA. W trakcie ostatniej godziny nie liczyło się nic poza wygasaniem marcowych serii kontraktów i opcji. Skoro tak, to jak można wiarygodnie ocenić tź