Jedno jest pewne - długo o wczorajszej sesji nie będziemy pamiętać. Początek był umiarkowanie optymistyczny. Dobra końcówka piątkowych notowań w USA oraz niezła (choć bez rewelacji) sesja w Azji pomogły nam zacząć notowania kilka punktów nad poziomem zamknięcia z poprzedniego tygodnia. Dalszy przebieg sesji raczej już optymistyczny nie był. Stosunkowo szybko ceny z plusów spadły pod poziom piątkowego zamknięcia. Po niewielkim odbiciu spadek się pogłębił,
by wyznaczyć minimum sesji na poziomie 3603 pkt. Źe będzie to minimum całej sesji nie było wiadomo do jej końca. Nic bowiem nie wskazywało, że ceny się utrzymają, a spadek nie pogłębi. Wręcz przeciwnie, obserwując zmiany cen można było spokojnie założyć, że przecena się nie skończyła. Po wyznaczeniu wspomnianego dołka popyt nie miał sił, by wykonać skuteczne i dynamiczne odbicie. Zamiast tego na rynku terminowym obserwowaliśmy konsolidację, a w przypadku indeksu nawet z tym było krucho. Tu ceny powoli się osuwały. Około 13.00 kursy nieco wzrosły, ale nie była to zwyżka, która mogłaby czymś poważniejszym zaowocować. Po takiej sesji jak wczorajsza trudno oczekiwać śmiałej akcji popytu w dniu
dzisiejszym. Oczywiście nadal
mamy nastawienie prowzrostowe, ale wygląda na to, że zanim rynek wykona kolejną próbę ataku na szczyty, wcześniej ponownie zbliży się do wzrostowej linii trendu. Trzeba też pamiętać, że jej pokonanie nie jest tak istotne. Ważniejsze będzie zachowanie się cen w okolicy dołka z ubiegłego czwartku. Na wykresie widać
wyspę. Spadek cen pod jej poziom zaneguje pozytywny wydźwięk, jaki ze sobą niesie. Wtedy