Wczorajszy dzień był wyjątkowy. Zostaliśmy niemal zasypani informacjami ze spółek oraz ze sfery makro. Swoje wyniki podały spółki medialne (AGO, TVN), rafinerie (PKN i LTS) czy wreszcie największy bankowy detalista PKO. Wyszła z tego mieszanka, która dała podstawę do akcji podaży. Główną jej przyczyną były dużo słabsze od prognoz wyniki PKN i LTS. LTS nie zachwycił wynikiem na działalności rafineryjnej, ale to ze strony PKN przyszedł największy cios. Zamiast spodziewanych ponad 300 mln złotych grupa zarobiła w I kw. niecałe 50 mln złotych. Przyczyną tak dużej różnicy między prognozą a faktycznym wynikiem była strata, jaką zanotowała należąca do PKN rafineria Możejki. Zarząd w trakcie sesji starał się łagodzić ten cios słowami otuchy. Zdaniem prezesa PKN Możejki w II kw. nie będą już dla PKN ciężarem. Pocieszeniem ma być także informacja, że spółka liczy na 90 mln dolarów odszkodowania po zimowym pożarze. Problem w tym, że obecne szacunki strat z nim związanych są niemal dwa razy większe. PKN stracił na tej sesji prawie 4 proc. i przyćmił sobą dobry wynik banku PKO.

Wczoraj ważne były także dane makroekonomiczne, a szczególnie skupiła na sobie uwagę inflacja w Polsce i w USA. W obu wypadkach publikacja okazała się zgodna w wcześniejszymi prognozami. Co do bieżących danych oceny były zgodne, ale różnią się co do przyszłości. W przypadku Polski mamy tu wyraźny rozjazd w prognozach inflacji na koniec roku. Rozjazd ważny, gdyż dotyczący tego, czy będzie ona już wyższa, czy też jeszcze niższa od celu inflacyjnego banku centralnego.

Z punktu widzenia analizy technicznej wczorajsze notowania nie zmieniły sytuacji graczy. Pozostajemy w cieniu piątkowego wyskoku cen w górę. Dziś spadek był na tyle silny, że udało się zbliżyć ceny do poziomu dołka w piątku. Ostatnie dni potwierdzają tezę z "Weekendowej...", że przebywanie obecnie na rynku naraża posiadaną pozycję (niezależnie, po której stronie ona jest) na spore fluktuacje. Silny wzrost, a później równie silny spadek burzą tylko emocje, a niewiele na razie z tego wynika. Piątkowy-poniedziałkowy wyskok wystarczył by ceny doszły do połowy wcześniejszego spadku. Teraz ponownie jesteśmy w okolicy dołka. Kto ma przewagę? Wczoraj podaż, ale jak pokazują ostatnie dni, to się może zmienić w każdej chwili. Tym bardziej że obrót na sesji jest mizerny.