Początek sesji był wyśmienity. Kontrakty rozpoczęły notowania wzrostem o nieco ponad 2 proc., a indeks zaczął dzień od wzrostu dwa razy większego. Ta różnica wynikała z dwóch powodów. Po pierwsze, w czasie pierwszych 30 minut notowań kontrakty powiększyły skalę zwyżki, a po drugie, indeks musiał nadrobić zaległość względem kontraktów, jaką odnotował na zamknięciu sesji przed świętami. W czwartek przed tygodniem podaż niemal zdusiła WIG20, oddalając go od notowań serii czerwcowej. Nikt się tym specjalnie nie przejął. Była to przecież ostatnia sesja notowań marcowej serii kontraktów, a więc sesja czarów i magii.
Wróćmy do czasów obecnych. Wspomniany świetny początek notowań zawdzięczaliśmy dwóm sesjom w Stanach. Tam nastroje zdecydowanie się poprawiły, choć podstawa tej poprawy jest przynajmniej dyskusyjna. Jednym z czynników były lepsze od prognoz dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym. Część analityków zaczyna się zastanawiać, czy najgorsze nie jest już za nami? Już? Jedna publikacja ma być podstawą do takich wniosków? Na to jest zdecydowanie za wcześnie.
Po takim zachowaniu widać, że rynek stara się łapać wszelkie sygnały, które miałyby pomóc we wzroście cen. Nadzieja na to, że uda się uniknąć poważniejszej przeceny, jest ogromna. To, niestety, nie wróży bykom niczego dobrego. Nadzieja na wzrost cen to raczej pożywka dla niedźwiedzi i trendu spadkowego.
Innym czynnikiem, który poprawił nastroje amerykańskich inwestorów, była podobno zmiana ceny, jaką za papiery Bear Stearns oferuje JP Morgan. Zamiast 2 dolarów za akcję teraz proponuje się 10 dolarów. Co to za wyceny? Skąd się biorą takie wartości? Ktoś to losuje? Czy to obojętne, czy pakiet akcji spółki jest wart ponad 200 mln dolarów, czy 1 mld dolarów? Ta zmiana ma być podstawą do radości popytu? To chyba jakiś żart.
Nasz rynek, jak widać, na żartach się nie zna. Zaczęliśmy notowania świetnie, ale kończymy słabiej, choć ostatni kwadrans ponownie wlał nadzieje w bycze serca. Nie można jednak zapomnieć, że wczoraj pojawiły się kolejne dane, które raczej potwierdzają problemy amerykańskiej gospodarki.