Trend spadkowy, jaki od ubiegłorocznego szczytu do styczniowego dołka pogrążył obliczany przez nas indeks Metale o blisko 50 proc., w ostatnich tygodniach wyraźnie stracił impet. Świadczy o tym porównanie siły kolejnych fal w ramach tego trendu. Podczas gdy pierwsza fala (czerwiec-sierpień 2007 r.) obniżyła wartość indeksu o jedną trzecią, druga (listopad ub. r.) o 30 proc., trzecia (grudzień-styczeń) o 24 proc., to ostatnia fala (rozpoczęta pod koniec lutego) wyniosła na razie niespełna 10 proc. (w każdym przypadku mowa o spadku od ostatniego lokalnego szczytu, a nie od poprzedniego dołka, dlatego suma poszczególnych spadków nie jest równoznaczna z łączną zniżką).
Ponadto, podczas gdy kolejne fale spadkowe są coraz słabsze, to kolejne korekty wzrostowe mają bardzo podobny zasięg (18-22 proc.). To z kolei oznacza, że ostatnie dwie fale spadkowe niewiele już odbiegają od rozdzielających je korekt. Prostą konsekwencją tych faktów jest zmieniający się wzajemny układ kolejnych dołków i szczytów. Podczas gdy druga korekta trendu spadkowego (w listopadzie) zatrzymała się, gdy indeks dotarł do sierpniowego dołka (co było jednoznacznym sygnałem słabości popytu), to już dołek listopadowy nie zdołał powstrzymać korekty wzrostowej w lutym. Z kolei ostatni, styczniowy dołek, w ogóle nie został jeszcze przebity.
Wszystko to wskazuje na to, że klimat inwestycyjny wokół branży metalowej wyraźnie się ociepla. Rynek przechodzi stopniową ewolucję od przygniatającej przewagi podaży akcji do równowagi sił. Na razie odbywa się to nie tyle poprzez wzrost popytu, co raczej osłabienie podaży.
Opór nie został jeszcze
przebity