Utrzymujące się korzystne nastroje na światowych giełdach są głównym czynnikiem rzutującym na przebieg zdarzeń na naszym parkiecie. Wciąż wypadamy dość blado, ale też przy wciąż ograniczonych obrotach potrzeba niewiele kapitału, żeby pociągnąć rynek mocniej w górę.
Na razie jednak nie ma komu tego zrobić. W naszych TFI z napływem środków jest słabo, OFE kupują raczej na spadkach niż w trakcie zwyżek, a zagraniczny kapitał wciąż omija nasz region, co wynika choćby z danych o przepływach sporządzanych przez Emerging Portfolio. Wskazują na odpływ środków z funduszy lokujących na europejskich rynkach wschodzących w 10 z 14 tygodni tego roku. Negatywnie na ich postrzeganie wpływa zwalaniająca gospodarka strefy euro.
Wraz ze zbliżaniem się S&P 500 do silnego oporu, jakim jest 1395 pkt, związane ze szczytami z lutego, coraz bardziej aktualne staje się pytanie, co przeważy w głowach naszych inwestorów - czy obawa przed odbiciem od tej bariery, czy nadzieja na jej pokonanie. W pierwszym przypadku moglibyśmy spodziewać się dalszej ostrożności naszych inwestorów, co utrudniałoby atak indeksu WIG na opór w rejonie 50 tys. pkt. W drugim wariancie mogłoby dojść do próby sforsowania tej bariery, zanim rozstrzygną się losy lutowego szczytu na S&P 500.
Ciekawa będzie reakcja na wyniki koncernu Alcoa, rozpoczynające sezon publikacji wyników za I kwartał w Ameryce. Zwyżka S&P 500 na ostatnich sesjach odzwierciedla nadzieje na to, że ze względu na wcześniejsze znaczne zredukowanie prognoz wyników nie grożą nam już żadne rozczarowania. Jest to prawdopodobne. Jednak możliwe jest, że o odbiorze rezultatów wypracowanych w trzech pierwszych miesiącach tego roku zadecydują nie same cyfry, a przekazywane przy okazji ich publikacji prognozy na resztę roku.
Uwagę zwraca pewna niekonsekwencja rynku walutowego. Skoro na giełdach zagościł większy optymizm, odzwierciedlający nadzieje, że amerykańska gospodarka najgorsze ma za sobą, to dlaczego dolar nie rośnie w siłę? Jego notowania zaś w dużym stopniu rzutują na ceny towarów.