Na giełdach nowojorskich czwartkowe sesje w pierwszej fazie notowań zdominowali sprzedający akcje. Winowajcami byli miliarder George Soros i bank inwestycyjny Lehman Brothers, czwarty potentat na Wall Street. Graczy giełdowych przestraszyła wypowiedź Sorosa, który przewiduje, że sytuacja na rynkach kredytowych pogorszy się. Słowa tego guru mają swoją wagę, gdyż na początku lat 90. udało mu się pogrążyć brytyjskiego funta, na czym zarobił okrągły miliard GBP. Lehman Brothers uderzył w rynek informacją o likwidacji trzech funduszy, które popadły w tarapaty. W ubiegłym roku to samo przydarzyło się jego konkurentowi Bear Stearns, dla którego pilną pomoc musiał kilka tygodni temu zorganizować Fed. Akcje Capital One Financial taniały, gdyż firma poinformowała o rosnących nieściągalnych wierzytelnościach. Hamulcowym spadków był Wal-Mart. Ten gigant handlowy w marcu odnotował wyższy niż oczekiwano wzrost sprzedaży i pociągnął indeksy powyżej kreski. Według Morgana Stanleya trzeci kwartał roku finansowego Cisco też będzie lepszy od prognoz.

W Europie wśród tracących firm finansowych prym wiodły francuski bank BNP Paribas i niemiecki potentat ubezpieczeniowy Allianz. Najwyraźniej nie dano wiary opinii Daniela Bouton, szefa Societe Generale, którego zdaniem sytuacja właśnie zaczęła się poprawiać. Akcje Deutsche Banku taniały, gdyż spółka w tym kwartale odpisze 2 miliardy euro. Impulsu rynkom akcji nie dał Europejski Bank Centralny, gdyż stopy procentowe w strefie euro utrzymano na dotychczasowym poziomie. Bank Anglii obniżył główną stopę procentową, ale giełdzie londyńskiej to nie pomogło. Inwestorów mógł przestraszyć m.in. niezwykły wzrost depozytów w banku centralnym świadczący o tym, że banki spodziewają się nowej fali kłopotów.

MSCI Asia Pacific zyskał 0,7 proc. Główną rolę odegrały firmy technologiczne i sektor energii, któremu pomogła drożejąca ropa naftowa.

Parkiet