Beef-San zamierza zmienić strategię. Dotychczas gros przychodów grupy pochodziło z uboju i rozbioru mięsa. Tym zajmowała się głównie, przejęta przez Beef-San, firma AJPI. Teraz ma to się zmienić. - Zdecydowaliśmy przestawić się z rynku surowcowego, na którym jest potężna konkurencja i niskie ceny sprzedaży, na przetwórstwo i dystrybucję - zapowiada Jerzy Biel, prezes Beef-Sanu. Wskazuje, że są trzy czynniki, które skłoniły zarząd do podjęcia takiej decyzji. - Po pierwsze, niekorzystny dla eksporterów kurs euro. Po drugie, napływ konkurencyjnego surowca z zagranicy. Trzecim czynnikiem jest presja płacowa - wymienia Biel.

Prezes twierdzi, że nowa strategia już jest wprowadzana w życie. - W samym I kwartale produkcja wędlin wzrosła nam o 30 proc. W ciągu roku chcemy podwoić produkcję wyrobów mięsnych i osiągnąć 2 tys. ton miesięcznej sprzedaży. Do 1,5 tys. ton jeszcze jesteśmy w stanie dojść przy obecnym stanie mocy produkcyjnych - mówi Biel. Dodaje, że potem Beef-San będzie musiał zainwestować kilka milionów złotych, by dalej móc zwiększać produkcję i dystrybucję. - W grę wchodziłby nie tylko zakup nowych urządzeń, ale również rozbudowa już istniejących zakładów - mówi. Zarząd deklaruje, że spółka ma pieniądze na inwestycje. Nie planuje emisji akcji. - Jednak niewykluczone, że moglibyśmy sięgnąć po pieniądze z rynku, gdyby pojawiło się coś ciekawego do kupienia - zaznacza prezes.

Efektem dotychczasowej strategii Beef-Sanu był duży wzrost obrotów, jednak przy bardzo niskiej rentowności. - Marże brutto na wyrobach gotowych są znacząco wyższe niż na rozbiorze mięsa. Dlatego od strony wynikowej rezultatem tej strategii będzie spadek przychodów, przy wzroście zysku netto - mówi Biel. Dodaje, że w 2009 lub 2010 roku grupa chciałaby wypracować około 12 mln zł czystego zarobku. Zaznacza, że nie jest to prognoza. W ubiegłym roku Beef-San miał 3,7 mln zł zysku netto, wobec 4,1 mln zł rok wcześniej.

- Na razie zbyt mało wiemy o tej strategii, aby móc ją oceniać. W przetwórstwie są wyższe marże niż na rynku surowcowym, ale takie "przestawienie się" nie będzie łatwe. Najlepiej radzą sobie w tej branży ci, którzy już mają wypracowaną markę - podkreśla Artur Iwański, analityk Erste Banku. Dodaje, że na początku Beef-San może nie wypracowywać wyższych marż. - Najpierw będzie musiał do siebie przekonać odbiorców - wskazuje analityk.

Tymczasem Beef-San już od ponad pół roku negocjuje z firmą Jos Swinnen Vleesgroothandel w sprawie utworzenia joint venture, które miałoby przejąć działalność holenderskiego podmiotu. - Rozmowy nie są zamknięte. Kolejny etap negocjacji mamy w drugiej połowie kwietnia - mówi prezes. Dodaje, że od efektu rozmów z Holendrami zależy, czy Beef-San kupi ubojnię. - Jeśli wspólne przedsięwzięcie nie dojdzie do skutku - czyli gdy nie będzie zachodnich kanałów dystrybucji - wówczas taka akwizycja nie miałaby sensu - podkreśla.