Dzięki nierozczarowującym, jak w przypadku Citigroup, czy rewelacyjnym, jak w przypadku Google, kwartalnym wynikom finansowym udało się wyciągnąć indeksy amerykańskich akcji do poziomu najwyższego od początku lutego. Zielono było w piątek także na największych parkietach Europy.
Najbardziej wyczekiwany był w piątek raport Citigroup. Inwestorzy byli przygotowani na katastrofę, więc nieco większa od średnich prognoz strata nie zrobiła na nich złego wrażenia, a nawet jeśli, to poprawiły je większe od prognoz przychody nowojorskiego kolosa. W konsekwencji kurs Citigroup podskoczył o prawie 6 proc. W ślad za gigantem drożały papiery innych instytucji finansowych.
Za gwiazdę piątkowej sesji mogła uchodzić wyszukiwarka Google, której akcje drożały przez moment nawet o 19 proc. Większy wzrost na jednej sesji przytrafił się Google jedynie w dniu debiutu w 2004 roku. Piątkowy wystrzał to zasługa opublikowanego w poprzedni wieczór raportu, który nie dość, że przyniósł lepsze od oczekiwań zyski, to pokazał, że firma stała się już prawdziwie międzynarodowa i spowolnienie w Stanach nie będzie jej straszne. Również rosnąca sprzedaż za granicą wpłynęła korzystnie na wyniki Caterpillara, lidera w produkcji koparek i buldożerów. Jego akcje zyskały 4,5 proc. Amerykańskie indeksy rosły po dwóch godzinach sesji o prawie 2 proc. Znalazły się najwyżej od szczytów z początku lutego, co dość dobrze świadczy o poprawiających się nastrojach na rynku w Nowym Jorku. Po pierwszych raportach (Alcoa, GE) inwestorzy mogli być pełni obaw o kondycję spółek, ale z czasem okazuje się, że nie jest aż tak źle, jak sądzono.
W Europie główne indeksy giełd w Paryżu i Frankfurcie zyskały w piątek po ponad 2 proc., a londyński FTSE-100 wzrósł o 1,3 proc. Na Starym Kontynencie dobre wyniki zapowiedział Societe Generale, co przełożyło się na 6-proc. wzrost kursu. Papiery spółki Yara, największego na świecie producenta nawozów, który zwiększył zysk dwukrotnie, zdrożały o 13 proc.