Ledwie 1,21 miliarda dolarów, o 77 proc. mniej niż rok wcześniej, zarobił w ostatnim kwartale Bank of America. Inwestorów spotkał srogi zawód, bo liczyli na zysk dwa razy wyższy.
Na jedną akcję wypadły 23 centy zysku, wobec 41 centów oczekiwanych średnio przez analityków. Przed rokiem zysk wynosił 1,16 centów na papier.
Bank of America nie uniknął przeceny aktywów z powodu zawirowań na rynku kredytowym, choć nie były to straty tak dotkliwe, jak u konkurencji. Odpisał z tego tytułu około 1,9 mld USD, co wpłynęło na 1,31 mld USD strat z handlu na rynkach. Kwartał wcześniej te ostatnie wynosiły aż 5,15 mld USD.
Kryzys uderzył mocno weń pośrednio - powodując konieczność tworzenia nowych rezerw z powodu większego zagrożenia niewypłacalnością kredytobiorców. Rezerwy wzrosły o 3,3 mld USD i mają już wartość 6 mld USD, pięć razy większą niż na koniec I kwartału zeszłego roku. Kondycja finansowa Amerykanów się pogarsza i nie dotyczy to już tylko osób spłacających kredyty hipoteczne, ale też kredyty samochodowe czy z kart. Powodem jest m.in. wzrost bezrobocia. W tej sytuacji bankowi, ustępującemu w USA wielkością aktywów jedynie Citigroup, może być trudno zrealizować cel zwiększenia zysków w tym roku o 20 proc. Zwłaszcza że z bankowości konsumpcyjnej BoA czerpał w zeszłym roku ponad 60 proc. swojego zysku operacyjnego.
Akcje BoA straciły wczoraj 2 proc. W tym roku staniały o 8,5 proc., znacznie mniej niż papiery Citigroup (pod względem kapitalizacji BoA jest zresztą od zeszłego roku większy od nowojorskiego giganta), za to bardziej niż np. JP Morgana.