Firma lotnicza nie wznowiła dotychczas działalności operacyjnej, która została zawieszona na przełomie listopada i grudnia poprzedniego roku. Coraz mniej prawdopodobne jest, że uda się do tego jeszcze doprowadzić. Powód? Brak pieniędzy na wynajem przynajmniej jednego samolotu.
Zdaniem Adama Wychowańca, członka zarządu Prima Charter, maszyna, o którą stara się przedsiębiorstwo, może być odebrana w ciągu kilkunastu dni. Warunek? Znalezienie inwestora gotowego dokapitalizować przewoźnika. Zdaniem Wychowańca, jest to jednak mało realne. - Dlatego ostatnio zadaliśmy radzie nadzorczej pytanie, jakie widzi możliwości rozwiązania sytuacji - dodaje. Nadzór firmy lotniczej ma się w tej kwestii wypowiedzieć w przyszłym tygodniu.
- Jesteśmy teraz bliżej upadłości niż wznowienia działalności operacyjnej - uważa członek zarządu (na początku kwietnia z funkcji prezesa zrezygnował Krzysztof Szymański). - Nie składamy broni - mówi Jan Cegliński, przewodniczący rady nadzorczej. Jego zdaniem, złożenie wniosku o upadłość to ostateczność.
Środki na leasing samolotu i wznowienie lotów miały pochodzić z podwyższenia kapitału z 75 do 120 mln zł. Uchwała w tym zakresie została podjęta na początku lutego, ale do tej pory emitowane udziały nie zostały objęte i opłacone. Zdaniem Jana Ceglińskiego, inwestor, który miał wcześniej dokapitalizować spółkę, zrezygnował. - Jesteśmy w trakcie rozmów z innymi zainteresowanymi osobami - mówi szef nadzoru.
Jego zdaniem przy rozpoczęciu działalności firma powinna wykazywać zysk operacyjny. Jest wiele zleceń, które mogłaby realizować, szczególnie w trakcie rozpoczynającego się letniego sezonu przewozowego.