Rosyjska giełda ostro ruszyła na podbój ukraińskiego rynku. Idea stworzenia przez moskiewski RTS nowej giełdy w Kijowie pojawiła się w lutym, a już teraz Rosjanie przekonali do swojego projektu większość firm inwestycyjnych działających na Ukrainie. Władze giełdy z Moskwy deklarują, że ponad połowa udziałów operatora nowego parkietu będzie należeć do strony ukraińskiej.
Pod koniec ostatniego tygodnia przedstawiciele tamtejszych domów maklerskich skupionych w nieformalnej organizacji Fondowyj Klub postanowili, że każda firma oddzielnie będzie ustalać warunki współpracy z RTS. Część instytucji zaznaczyła, że włączy się do projektu Rosjan, jeśli wśród jego uczestników znajdzie się PFTS, operator największego rynku na Ukrainie. Jeśli rosyjskie przedsięwzięcie dojdzie do skutku, to nad Dnieprem będzie działać dziesięć instytucji, które mają licencję na organizowanie handlu papierami wartościowymi.
Rosyjski projekt
ma duże szanse na sukces
Czy pomysł giełdy z Moskwy ma szansę na powodzenie przy tak dużej konkurencji? - Pojawienie się RTS na naszym rynku na pewno doprowadzi do podwyższenia jakości usług oferowanych przez innych operatorów - twierdzi Wadim Grib, prezes kijowskiej firmy inwestycyjnej Tekt. Ukraińskie domy maklerskie mają wiele zastrzeżeń do pracy rodzimych giełd. Władze PFTS z Iriną Zarya na czele od dłuższego czasu zapowiadają modernizację systemu transakcyjnego. Poza tym brokerzy naciskają, aby największa ukraińska giełda wprowadziła technologię umożliwiającą handel przez internet (obecnie na Ukrainie klient nie może złożyć zlecenia drogą elektroniczną).